czwartek, 21 czerwca 2012

Rozmowa z Alanem i bal charytatywny.

Dwadzieścia minut później byłam w domu.
No cóż na porządne przygotowania mam niewiele czasu.
Włączyłam radio, odkręciłam kurek z ciepłą wodą i poszłam przyszykować strój na wieczór.
Właśnie miałam wejść do wanny, gdy zadzwonił telefon.

"Hold you in my arms
I just wanted to hold
 You in my arms..."

Te telefony mnie dobijają.
- To sobie poczekasz.
Przez chwilę było słychać tylko radio.

"Hold you in my arms
I just wanted to hold
 You in my arms..."

Westchnęłam.
- Alan, ty to masz wyczucie czasu.
- Co? Nawet się nie przywitasz z bratem? Nie ładnie.
- Och, witaj jakże kochany braciszku! Jak się masz? Zadowolony?
- Co ty taka drażliwa?
- Bo chcę się wykąpać, a ty dzwonisz. Po prostu telefon bez przerwy dzwoni i to mnie wkurza.
- Spokojnie. Ja w pokojowej sprawie. Masz jakieś plany na przyszły weekend?
- Wydaje mi się, że nie, ale po tamtym weekendzie zaczyna się trymestr, więc sam wiesz...
- Przylecisz do mnie?
- A co ja ci do szczęścia potrzebna? - westchnęłam. - Sorki, ale jestem trochę zmęczona, a mam jeszcze bal charytatywny w fundacji.
- Wybaczam. Wiesz tak się składa, że mam 2 bilety na przyszły tydzień na koncert... zespołu Muse i tak się składa, że nie mam z kim iść. Może miałabyś ochotę?
- Serio? Al jesteś kochany. Na pewno będę. Dzięki. A teraz pozwolisz, że się wykąpię?
- Och, tak. To do zobaczenia.
- Pa. - rozłączyłam się i weszłam do wanny.
Po półgodzinnej kąpieli, zrobiłam sobie manicure i poszłam coś przekąsić. Zajadałam się kanapkami oglądając jakąś stację plotkarską. Znowu było głośno o mnie i Harrym. Irytujące.
Potem usiadłam przed toaletką i starannie się umalowałam. Wysuszyłam włosy i upięłam loki na bok.
Następnie ubrałam się w to: <klik>.
Była już 19:26.
Zeszłam na dół, nałożyłam beżowy płaszcz, wzięłam klucze do Astona, zamknęłam dom i zjechałam windą do garażu.
Wsiadłam do samochodu i pojechałam do fundacji.
Przez korki jazda zajęła mi znacznie więcej czasu niż zwykle.
Na dziesięć minut przed rozpoczęciem balu zajechałam przed budynek fundacji.
Podałam parkingowemu kluczyki. Po załatwieniu krótkich formalności,weszłam do budynku.
Zdjęłam płaszcz i podałam go szatniarce.
- Och Katherine, już jesteś. - powiedział przysadzisty brunet, Peter.
Przewróciłam oczami. Już ja znam ten tekst. Zaraz zacznie się przesadne słodzenie, a potem rzygamy tęczą.
Jak miło.
- Cześć Peter.
Wyjęłam telefon z torebki.

TT: This day is so heavy. I'm so tired. :/

Schowałam telefon i poszłam sprawdzić listę gości. Trzeba wiedzieć kto będzie.
Pobieżnie ją przejrzałam.
Ooo, Ed będzie.  Przynajmniej jeden swój. Adele potwierdziła przybycie? No to nie będę się nudzić.
Zgarnęłam szklankę soku pomarańczowego z tacy przechodzącego kelnera. Upiłam łyk.
Raptem podszedł do mnie jakiś dziennikarz.
- Udzieli nam pani wywiadu? To potrwa tylko chwilę.
- Słucham.
Z początku zadawał ogólne pytania, ale później... No cóż, można się było tego spodziewać.
- Co łączy ciebie i Harry'ego Stylesa?
Byłam tak wkurzona, że nie wytrzymałam.
- Czy przyszedł pan tutaj zdawać relację z dzisiejszej imprezy, czy może wypytywać mnie o życie prywatne?Zgromadziliśmy się tu w szczytnym celu, aby pomagać młodym artystom spełniać swoje marzenia. Ta sprawa w ogóle nie ma związku z szumem medialnym jaki powstał wokół mnie i Harry'ego Stylesa. Tak więc żegnał.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam witać zaproszonych gości.
Potem rozpoczęła się przemowa dyrektorki.
Bla, bla, bla... Połowy nie słuchałam.
- Kogo ja widzę. Katherine Glass we własnej osobie. Wiedziałem,że opłacało się przyjść.
Odwróciłam się z uśmiechem na twarzy.
- Ed Sheeran. - przytuliłam go. - Dawno się widzieliśmy.
- Zgadzam się. Co u ciebie słychać?
- Hmm... Jest w porządku. Trzymam się... jakoś. A ty?
- U mnie też dobrze. A co słychać u...
- Darcy? Ma się świetnie. Jest w Dorset.
- Mówiła coś na mój temat?
- Poza tym, że jesteś idiotą, palantem i niedojrzałym facetem? Nic.
- Dalej jest zła?
- Raczej nie, ale daj jej ochłonąć. Niezbyt dobrze zrobiłeś mówiąc jej na moich urodzinach, że nie jesteś pewny czy ją kochasz. Ona i tak dużo przeszła.
- Wiem, że źle zrobiłem. Uświadomiłem to sobie zaraz po tym jak to powiedziałem. Chciałem jej to jakoś wynagrodzić, ale ona mnie odtrąca. Nie odbiera telefonu, nie odpisuje. Widocznie na nią nie zasługuje.
- Nie martw się, jeszcze masz czas.
-Taką mam nadzieję.
Poklepałam go po plecach. Porozmawiałam jeszcze z kilkoma osobami.
Niby było tyle, ale jednak jakoś tak pusto i sztywno.
Wyszłam na dwór.
Wyjęłam telefon z torebki. Wybrałam numer.
- Hej Kath. Jak tam bal?
- Och świetnie. Serio? Trochę nudno. Chciałbyś poznać Adele?
- Jeszcze się pytasz? No jasne, że tak.
-To przyjedź tutaj.
Podałam mu adres, wytłumaczyłam jak dojechać i się rozłączyłam.
Zadowolone weszłam do środka i dopisałam do listy gości.
283. Harry Styles.
Teraz to mi się humor poprawił.
Po dwudziestu minutach się pojawił. Podszedł do mnie, przytulił mnie i pocałował w policzek.
- Cześć Katherine. Stęskniłaś się za mną ? - szepnął mi do ucha.
- No a jak. A ty tęskniłeś?
- No ba.
Zaśmiałam się. Kurde podoba mi się on. Odsunęłam się delikatnie od niego.
- Dobra koniec tych czułości. Na to będzie jeszcze pora. Teraz chodź ci kogoś przedstawię.
Ludzie trochę nachalnie się na nas gapili. Trudno, ich problem.
Przedstawiłam mu Adele, która bardzo chętnie z nami rozmawiała.
Spędziłam w jego towarzystwie resztę balu.
Goście już wychodzili, Harry znienacka objął mnie od tyłu.
- Jak humor? Już lepiej?
- O wiele. Nie spodziewałam się, że będę się tak dobrze bawić. - oparłam się o niego. - Dziękuję.
- Za co? - spytał zdziwiony.
- Za to, że jesteś.
- Cała przyjemność po mojej stronie i polecam się na przyszłość.
Zaśmiałam się lekko.
- Na pewno skorzystam. - odpowiedziałam cały czas się uśmiechając.
Spojrzałam na zegarek na ścianie.
- Już późno, pora na mnie.
- Na mnie też.
- To do zobaczenia. Mam nadzieję, że niedługo.
- Tak, w końcu to moja kolej na wybranie miejsca na kolejną randkę.
Harry pociągnął mnie do kąta, gdzie nikt nas nie widział i namiętnie pocałował.
- Nie mogłem się oprzeć.
- Mnie to nie przeszkadza, a wręcz odpowiada.
Zaśmiał się i jeszcze raz mnie pocałował.
Potem odprowadził mnie do samochodu, który właśnie podjechał.
- To pa.
- Pa.- odpowiedział.
Zatrzasnął mi drzwi. Pomachałam mu, a potem pojechałam do domu.
Tym razem nie było korków.
W domu szybko się przebrałam się w dresy i szarą koszulkę [LINK].
Włączyłam laptopa i zajrzałam na fbl.

"Dzień całkiem spoko spędzony, chociaż dzwoniący telefon bywa denerwujący.
Czyżby los się w końcu do mnie uśmiechnął? Hmm, nie wiem. Zastanawiające.Wydaje mi się, że moja przyszłość się prostuje i nabiera jasnych barw. Zaczynam się czuć szczęśliwa, lecz niektóre rzeczy nie chcą dać o sobie zapomnieć. Teraz by się przydał kieliszek dobrego wina i jakaś komedia romantyczna. No cóż, klasyczny przykład kobiecego postępowania. A jak wam mija wieczór? Buziaki. :*"

Poszłam do kuchni, wyjęłam wino ze stojaka i otworzyłam je.
W salonie włączyłam telewizję i leżałam na kanapie popijając od czasu do czasu czerwone wino.
Znów zadzwonił telefon.

"Nie ty nie zatrzymasz mnie,
A choćbyś bardzo chciał,
Ja idę swoją drogą,
Wciąż ten sam.
Nie zatrzymasz mnie,
Bo nie zatrzyma nic,
Ja twardo wciąż przed siebie będę iść..."

Odebrałam.
- Igor odczep się ode mnie. Nie rozumiesz co oznacza słowo "koniec"? Nie dzwoń więcej do mnie i nie psuj mi tego co osiągnęłam. Czy w liście nie wyraziłam się jasno?
- Ale Kaśka... Ja nie chciałem...
- Zamknij się i mnie tak nie nazywaj. Nie tak nazwali mnie rodzice. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Słyszysz? NIC!!! Więc daj mi spokój. To co mi zrobiłeś... Nigdy ci tego nie wybaczę. Z resztą wiesz, że Alan jest na ciebie cięty. Żegnaj.- powiedziałam i się rozłączyłam.
Palant jeden.
Nawet nie wiem kiedy się rozpłakałam.
Musiałam coś zrobić, nie mogłam tak siedzieć.
Pobiegłam na górę i spakowałam podręczną torbę.
Muszę coś zrobić, bo inaczej wykończę się psychicznie i zwariuję.
Podjęłam decyzję.

1 komentarz: