sobota, 26 maja 2012

Masz nową wiadomość tekstową.

Perspektywa Katherine. 

Właśnie kończyłam gotować spaghetti, gdy zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Od razu się uśmiechnęłam.
- Cześć, kochanie. Stęskniłaś się za mną? - powiedziała Darcy.
- Jasne Spencerku. Jak tam w Dorset? Mamcia mocno truje?
- Hmm, jest piękna pogoda, mama się cieszy, że przyjechałam, ale jest niezadowolona, że jak to ona określiła?
"Kate cały czas siedzi w stolicy, zamiast wyjechać w rodzinne strony i trochę odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku." Sama widzisz, mogłabyś przyjechać.
- Taa, moja mama też chce żebym przyjechała do nich, ale jakoś nie mam ochoty jechać do Polski na ferie. Dobrze się tutaj czuję. Poza tym... yyy... nie wiem.
- Poza tym spotkałaś jakiegoś faceta. Tylko się nie wykręcaj. Ostatnio tak szczebiotałaś kiedy zaczęłaś chodzić z Igorem.
Mimowolnie się skrzywiłam. Musiała o nim gadać? To przeszłość.
- A czy ja zaprzeczam? Faktycznie poznałam faceta, no ale cóż, nie ta liga. Moment, muszę pomieszać sos.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Znowu spaghetti? Zostaw mi trochę. A wracając do naszej rozmowy, gdzie ty go poznałaś? I czemu nie ta liga? Przecież obecnie stoisz wysoko w hierarchii społecznej.
- Dar, do gwiazd to ja chyba nie sięgam co?
- Katy nie zmieniaj tematu, gadaniem o astronomii... Och, tobie nie chodziło o te gwiazdy. Kogo ty poznałaś?!
- Yyy... Noo... harry'egostylsa. - powiedziałam szybko.
- Kogo? Mów wyraźniej.
- Harry'ego Stylesa .
- Nie no teraz to sobie ze mnie jaja robisz.
- Ja mówię serio. Chwila, muszę odcedzić makaron. - położyłam telefon na blacie, włączyłam tryb głośnomówiący i wzięłam się za makaron.
W trakcie jedzenia opowiedziałam jej o całym zajściu. Była szczerze rozbawiona.
- Hahaha, wpadłaś  Harry'emu w oko.
- Oj, nie żartuj sobie ze mnie.
- Ja mówię serio. Zajrzyj na jego twittera.
- Po co ?
- Po prostu sprawdź.
Zrobiłam o co mnie prosiła.
Ach, tak.
Mimowolnie się  uśmiechnęłam.
- Dobra, Katy ja będę kończyć. Mama woła na kolację.
- Spoko. Paa. Kocham Cię Dar.
- Ja ciebie bardziej, Kath.
Rozłączyłam się. Jeszcze raz spojrzałam na jego wpis i dodałam go do Obserwowanych.
TT: Hmm, maybe I know, who she is? ;>
I co teraz?
Posprzątałam w kuchni i poszłam do salonu obejrzeć jakiś film.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie telefon wibrujący na szklanej ławie.
SMS? O tej porze? Która w ogóle jest? 01:23 Ładnie mi się przysnęło.

"Słodkich snów, Katherine. :*
                               Harry"

Wiadomość przysłano o...  23:23. Taa, nie ma to jak funkcja przypominania.
Hahaha, co Caitlyn o tym mówiła? Hmm, bodajże "Ktoś nie może przestać o Tobie myśleć".
Taa, jasne, a ja jestem święta Kunegunda.
Zgasiłam telewizor i poszłam na górę do sypialni. Przebrałam się w piżamę i położyłam się spać.
Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
___________
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
~ unromanticgirl

czwartek, 24 maja 2012

Od czego ma się internet. :D

   Perspektywa Harry'ego.

    Wow. Zaskoczyła mnie. Ale muszę przyznać, śliczna jest. W telefonie sprawdziłem kontakty. Znalazłem jej zdjęcie z podpisem - Katherine Glass :)

Miałem ochotę już teraz zadzwonić, ale pomyślałem, że jeszcze poczekam.
Wróciłem do Louisa, który właśnie kończył pakować zakupy.
- I co? Dała ci numer? - spytał z rozbawioną miną.
- Oczywiście. Przecież jestem Harry Styles. - Lou uniósł lekko brwi. - No co. Przecież żartuję, ale nr serio mi dała, a nawet w policzek pocałowała.
Louis zaczął się śmiać.
- Gdybym cię nie znał, powiedziałbym, że się w niej zakochałeś. - westchnął. - Hazza, mógłbyś znaleźć sobie w końcu jakąś dziewczynę na poważnie.
Wsiadłem za kierownice a on na miejscu pasażera.
- A myślisz, że nie szukam? Ale albo lecą na kasę, albo lecą na sławę, albo nie są w moim guście, albo ja nie jestem w ich guście. Powiedz mi gdzie ja znajdę taką co będzie mnie kochać za mnie samego, a nie za to kim jestem? Niewiele jest takich dziewczyn jak Danielle czy Eleonor.
Byłem już tym zmęczony. Od jakiegoś czasu Louis próbował mnie na siłę wyswatać. Patrząc na szczęśliwe pary, marzyłem aby sam mieć drugą połówkę. Lecz nie zawsze mamy to co chcemy.
- Dobra jedźmy, bo Niall będzie się wściekał, że tak długo musiał czekać na jedzenie.

*w domu*
- Wróciliśmy!
- No na reszcie. Ile można na was czekać. Jestem taki głodny. - mówił Niall zabierając im zakupy.
- Nie denerwuj się tak. Zażalenia i skargi do Harry'ego. - powiedział Lou puszczając Liamowi oko.
- A co go zatrzymało? - spytał Zayn.
- Nie co, ale kto. - poprawił go Louis. - Otóż Hazza spotkał dziewczynę, która mu się spodobała. Pogadał z nią i zdobył jej numer, a nawet zdjęcie.
- No to pochwal się, Harry. - stwierdził Niall zajadając się dopiero wyjętymi z reklamówki chipsami.
Czułem, że lekko się rumienię, ale podałem im telefon z jej zdjęciem.
- Uuu, niezła. - powiedział Liam śmiesznie ruszając brwiami.
Cudownie, teraz będą mi dogryzać. Westchnąłem ciężko. Zabrałem im telefon i poszedłem do siebie do pokoju.
Dlaczego jej nazwisko wydaje mi się znajome? Chyba o kimś o tym nazwisku pisano na necie 
i w gazetach. Szybko włączyłem laptopa i w Googlach wpisałem jej nazwisko. Pojawiło się kilka artykułów.
Kliknąłem na pierwszy u góry.


"Zmarł wieloletni członek Izby Lordów - Marcus Fitzwilliam Godrick Glass."

Tak głosił tytuł. Dalej było napisano o uroczystościach pogrzebowych oraz o ...
jego wnuczce KATHERINE Margaret Torence GLASS, której zapisał wszystko. To serio ona?
Na dole było zdjęcie.

Tak, to ona.
Wszedłem na Facebooka. Szybko ją znalazłem. Wiele się o niej dowiedziałem.
Jest w moim wieku, aktualnie mieszka w Londynie. Wcześniej mieszkała w ... jak to się w ogóle wymawia i gdzie to jest? Aaa, w Polsce.
O, jest też Twitter i 2 blogi.
Na tt ostatni wpis 10 min. temu.
Udane zakupy? Taa, moje też można uznać za udane.
TT:
Uśmiechnąłem się.
Zamknąłem laptopa i poszedłem wziąć prysznic.
______________________
Wydaje mi się, że rozdział trochę krótki. No ale w końcu go skończyłam. Piszcie w komentarzach co o nim myślicie.
Buziaki. :*
~ unromanticgirl

sobota, 5 maja 2012

Przypadek.

   "Minęło już 2 miesiące odkąd dziadek nie żyje. Staram się jak mogę o tym nie myśleć, ale nie jest łatwo. Zwłaszcza, że tak wiele mu zawdzięczam. A mianowicie dziadek tuż przed śmiercią zmienił zapis w testamencie. Ustanowił mnie spadkobiercą jego "dóbr doczesnych" (Tak było napisane - normalnie średniowiecze jakieś.) Kto by pomyślał, że aż tyle tego było.
Po jego śmierci wyjechałam z Pemberley i przyjechałam do Londynu. Kupiłam mieszkanie i staram się usamodzielnić. Nie powiem żeby rodzice byli tym zachwyceni. Najpierw rzuciłam szkołę, potem wyjechałam z Polski, a teraz nie chcę tam wrócić. Jeśli chodzi im o moją edukację, to przecież chodzę do szkoły, tyle że w innym kraju.
Alan mnie poparł, bo jego zdaniem powinnam się usamodzielnić, ale Gabriel nie jest już tak zadowolony, gdyż jak to pięknie określił: "Rodzice wejdą mu na głowę, bo już tylko jedno dziecko mają do wychowania." Biedactwo. Chłopak ma trochę racji. Mama i Papa bywają nadopiekuńczy.
Od razu przypomina mi się jak mieszkaliśmy w Dorset. (Kocham to miejsce.) Ja i Alan mnieliśmy w zwyczaju się strasznie wygłupiać. Kiedy miałam 12 lat a Al 17, on pasjonował się fotografią, a ja lubiłam być jego modelką. Raz chciał zrobić zdjęcia w plenerze. Zgodziłam się od razu. Miałam wejść na jakieś drzewo i zawisnąć do góry nogami. Zrobiłam to, ale wybrałam trochę nieodpowiednie drzewo, ponieważ za nim była skarpa schodząca na plażę. Świenie się bawiłam, 
a nasz pies Baxter podstakiwał, próbując złapać moje włosy.
Pech chciał, że mama musiała akurat wtedy wyjść na dwór. Kazała natychmiast zejść z drzewa. Owszem zeszłam, ale nie tak jak chciała, bo spadłam.
Jaki koniec tej historii? Złamana ręka  i szlaban na miesiąc, a Alanowi zabrali aparat. Przynajmniej zdjęcia wyszły fajne.
Czasami za tym tęsknię. Za tą beztroską, niepochamowaną radością i dzieciństewm.
Czy wy też macie jakieś śmieszne historie z dzieciństwa? Piszcie.
Buziaki. :*"

Dobra, wpis na bloga skończony. Teraz tylko go opublikować na photoblogu, przetłumaczyć go na angielski i dodać na drugim blogu. Ach tak i jeszcze zrobić coś do jedzenia. Podeszłam do lodówki, otwieram ją, a ona pusta. W szafkach też nic nie ma. Jak miło. Znowu nie zrobiłam zakupów. Masakra.
TT:

Napisałam na kartce to co trzeba kupić, a potem poszłam do garderoby. Ubrałam czarne rurki, czarne conversy, szary t-shirt i czarną marynarkę. Obowiązkowo delikatny makijaż i biało - czarna bandanka we włosy. Włosy rano prostowane, więc są spoko.
Wzięłam klucze, torbę i zjechałam windą do podziemnego garażu. Wsiadłam do mojego Astona Martina Vanquisha i pojechałam na zakupy.
Dojechałam na miejsce po 15 minutach. Wzięłam wózek i zabrałam się za szukanie rzeczy z mojej listy zakupów. Właśnie sięgałam po płatki kukurydziane, gdy półka okazała się za wysoka. Miło. Stałam na palcach i nie mogłam dosięgnąć płatków! Fuck, dlaczego te półki są takie wysokie. Metr siedemdziesiąt wzrostu i takie coś. To już jest śmieszne.
Chyba bym dalej tak się wysilała i mentalnie klęła na półkę, gdyby ktoś nie zabrał mi dosłownie 
z przed nosa płatków. Już mega wkurzona się odwracam i patrzę na dwóch mega przystojnych chłopaków. Wydawali się jacyś znajomi.
- To chciałaś zdjąć ? - spytał ten z loczkami.
- Yyy... No. - nie no Katherine, piękna wypowiedź. I ty niby masz 18 lat. Brawo. - Dzięki.
Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale po prostu się odwróciłam i poszłam między regały. Kath, gratuluję ci inteligencji. Gdzie twoja odwaga? A w ogóle skąd ich znam? Czekaj, czy to nie czasem... Nie to nie mogą być oni.
Wychyliłam się zza półki i się im przyjrzałam. Akurat jeszcze tam stali. OMG! To oni! Aaaaaaaaaa!
Katherine ogarnij się. To tylko Louis Tomlinson i Harry Styles, który podał ci płatki. Nie no znowu gadam do siebie. Wzięłam kilka głębokich wdechów na uspokojenie i poszłam dokończyć zakupy.
Gdy pakowałam zakupy do samochodu znowu ich zobaczyłam i oni mnie też.
Podszedł do mnie Harry.
- Nawet cię nie spytałem o imię.
- Katherine.
- Miło cię poznać. Ja jestem Harry. - mówiąc to, uroczo się uśmiechnął - Dałabyś mi swój nr tel.?
- Pewnie. - też się uśmiechnęłam.
Wyjął swojego iPhone'a i podał mi go. Zrobiłam sobie zdjęcie i zapisałam mój nr tel. Oddając mu telefon pocałowałam go w policzek i powiedziałam:
- Zadzoń jeśli będziesz miał czas.
A potem wsiadłam i pojechałam do domu. Cały czas szczerzyłam się jak durna.
Po powrocie do domu, dodałam na tt:

Teraz mogę spokojnie przygotować coś do jedzenia.

_________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Piszcie w komentarzach co o nim sądzicie i czy w ogóle pisać kolejny. :)

Buziaki. :*
~ unromanticgirl

Prolog

   Nigdy nie przypuszczałam, że wszystko się tak potoczy. Jedno tak bolesne wydarzenie może mnieć tak pozytywne skutki.
  Przyjechałam do Londynu, gdy dowiedziałam się o pogarszającym się stanie dziadka. Każdego dnia widziałam jak powoli gasło w nim życie. Wiedziałam, że taka jest kolej rzeczy, ale nie łatwo było mi się z tym pogodzić. W ciągu tego roku bardzo wiele mnie nauczył i dziękuję mu za to.

   Dziadku, jeśli mnie słyszysz, to wiedz, że bardzo mi ciebie brakuje, ale jestem szczęśliwa, bo dzięki tobie podjęłam właściwą decyzję. Zostałam w Londynie i mam zamiar cieszyć się życiem, tak jak ci obiecałam.