czwartek, 21 lutego 2013

Bar hotelowy i wyjazd do Mullingar.

Ja i Harry w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Nadal był na mnie wściekły, a ja nie mam zamiaru się kajać, skoro jestem niewinna. Wzięłam prysznic, ubrałam się w to [LINK], spakowałam walizkę i zeszłam do hotelowej restauracji na śniadanie. Jedząc, zastanawiałam się, jak my dotrzemy do Mullingar.
Hazza nie był jeszcze do końca trzeźwy, dlatego nie było mowy, żeby prowadził, a ja nie znałam drogi. Do tego nie było żadnego pociągu do Mullingar. Nie mając zbyt dużego pola manewru, zadzwoniła do Nialla. Odebrał po trzech sygnałach.
- Jak tam ma się zakochana parka? - zagadnął wesoło.
- Hmm... Chyba tej parce właśnie spadły różowe okulary. - mruknęłam niemrawo grzebiąc w talerzu.
- Co się stało? - spytał zaniepokojony.
- To nie jest rozmowa na telefon. Opowiem ci, jak przyjedziemy do Mullingar. O ile on się jeszcze do ciebie wybiera.
- Aż tak źle?
- Nawet gorzej. Jest może Greg w domu?
- No jest.
- A mógłby przyjechać do Dublina?
- Zapytam się go, ale co z Harrym?
- Nie może prowadzić samochodu, bo jeszcze do końca nie wytrzeźwiał, po wczorajszym wypadzie do klubu, skoro wrócił po czwartej nad ranem.
- Poczekaj chwilę, widzę Grega, to go spytam. - przez chwilę słyszałam przytłumione głosy. - Okej, zgodził się. Będzie za jakąś godzinę. - oparłam głowę na dłoni i zamknęłam oczy.
- Dzięki, kochany jesteś. To do zobaczenia w Mullingar. A i niech przyjedzie pod hotel Radisson BLU Royal. Będzie wiedział, gdzie to jest?
- Na pewno. Do zobaczenia. - rozłączył się.
Znów zaczęłam dłubać w talerzu i mechanicznie jeść. Zapłaciłam rachunek i skierowałam się do baru. Usiadłam na stołku i przeglądałam menu.
- Co podać? - spytał barman.
- Hmm... kawę po irlandzku. - uśmiechnęłam się do niego. - Tak dla poprawienia humoru.
- Oczywiście. - odwzajemnił uśmiech.
- Ale mogłabym prosić o dwie łyżeczki cukru, zamiast jednej?
- Nie ma problemu.
Podczas gdy barman przygotowywał mi kawę (Taa, procenty już tak na dzień dobry. Nie ma to jak stara poczciwa whisky.), wyjęłam telefon i przeglądałam portale plotkarskie. Na szczęście nigdzie nie było żadnej wzmianki o wczorajszej burdzie w klubie z Nathanem i Harrym  w roli głównej. Pięć minut później stała przede mną parująca kawa w irlandzkiej szklance, a obok niej ciasteczko. Spojrzałam na nie, a potem na barmana, który się do mnie uśmiechał.
Ian - barman.
- Tak dla osłodzenia dnia.
- Dzięki.
Przyjrzałam mu się. Nie mógł mieć więcej niż 28 lat. Wyciągnęłam do niego rękę.
- Katherine. - przedstawiłam się.
- Ian. - uścisnął moją dłoń.
- Miło cię poznać. Będziesz miał coś przeciwko, jeśli zrobię zdjęcie kawy?
- Nie. - zaśmiał się.
- Trzeba uwiecznić, że się piło prawdziwą kawę po irlandzku.
Zrobiłam zdjęcie i dodałam je na Twittera.


Upiłam łyk kawy.
- Mmm... Świetna.
- Dzięki. - uśmiechnął się. - Jesteś tu przejazdem?
- Owszem. Za jakieś półgodziny ma przyjechać mój transport.
- W którą stronę jedziesz?
Zmarszczyłam czoło.
- Wydaje mi się, że na zachód, a może północny-zachód. Do Mullingar. Ostatni przystanek moich wakacji.
Mojito (mohito). :)
- Dużo podróżujesz?
- Trochę. W tym miesiącu szczególnie. Byłam we Francji, Polsce i Stanach, teraz Irlandia, a potem do domu.
- Do... - uniósł pytająco brwi.
- Londynu. - odparłam krótko. - A ty skąd jesteś?
- Z Lucan.
- Hmm... To niedaleko. - dopiłam kawę i zagryzłam ją ciastkiem. - To co byś mi jeszcze zaproponował?
- Może coś klasycznego. Takiego jak... mojito. Dobry, orzeźwiający drink i nie jest na tyle mocny, żebyś nie dała rady sama trafić do samochodu.
- Niech będzie. - zaśmiałam się.
Jak oczarowana patrzyłam jak Ian robi mojito. Było widać w każdym ruchu wprawę.
- Od jak dawna jesteś barmanem? - spytałam kiedy postawił przede mną hurricane (szklanka typu hurricane) z mojito.
- Od jakichś 5 lat.
- To już pewne doświadczenie masz. - napiłam się drinka, był całkiem dobry.
- Zgadza się, a ty czym się zajmujesz?
- Aktualnie niczym konkretnym, ale mam zamiar być tekściarką.
- Wysoko mierzysz.
- Czy ja wiem... - napiłam się. - Lubię pisać i podobno jestem w tym dobra.
Uśmiechnął się.
- A masz jakieś doświadczenie zawodowe?
- No nie, ale szybko można to nadrobić. W październiku będę pisała teksty na nową płytę... jak on się nazywał... Connor... Connor... - uśmiechnęłam się lekko głupawo. - Nie pamiętam jego nazwiska. Wyleciało mi z głowy, ale trudno. - dokończyłam drinka. - Można cię gdzieś jeszcze spotkać, oprócz tego hotelu?
- Tak w weekendy pracuję w klubie w Lucan.
Spojrzałam na wejście do baru i zauważyłam Hazze.
- Oho, pan i władca się zjawił. - mruknęłam i spojrzałam na Iana. - Wybacz Ian, ale na mnie już pora. Mój facet raczył zaszczycić mnie swoją obecnością. - wskazałam głową na wejście do baru, a Ianowi mina zrzedła. - Ile płacę?
- Trzydzieści euro.
Podałam mu pięćdziesiąt euro.
- Reszty nie trzeba, - uśmiechnęłam się. - Dzięki za drinka i kawę. Przy następnej okazji może wpadnę do Lucan. Co to za klub?
- Moonlight. To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.  - powiedziałam i wyszłam z baru.
Harry'ego już tu nie było. Mimowolnie się skrzywiłam. Boże, tylko niech sobie znowu nie ubzdura, że go zdradzam. Chociaż i tak byłam pewna, że przy najbliższej kłótni mi to wygarnie.
Wróciłam do pokoju hotelowego, żeby się przebrać w coś wygodniejszego [LINK]. Gotowa do wyjścia, jeszcze raz sprawdziłam czy aby na pewno wszystko zabrałam. Potem wzięłam walizkę i zjechałam windą do recepcji, żeby się wymeldować. Zanim jednak to zrobiłam, skierowałam się do hotelowej kuchni, skąd zabrałam niespodziankę dla Nialla.
Potem, po skwapliwym powitaniu z Gregiem i wpakowaniu walizek do bagażnika, ruszyliśmy do Mullingar.
Atmosfera panująca w samochodzie była, raczej, ponura. Harry siedział z przodu i co jakiś czas wymieniał z Gregiem jakieś bezsensowne uwagi. Było to raczej irytujące, dlatego wyjęłam iPoda. Słuchając zniewalającego głosu Gabrielle Aplin, która śpiewała, razem z zespołem Bastille, cover piosenki "Dreams"zespołu Fleetwood Mac, bezwiednie patrzyłam na roztaczające się za szybą widoki. Żeby nie myśleć o Harrym, z uporem skupiałam się na piosence. Zdecydowanie bardziej podobała mi się ich wersja tego utworu od oryginału.
Choć bardzo się starałam nie myśleć o nim, nie mogłam. Te gniewne oczy wpatrzone w przednią szybę mi nie pozwalały. Zastanawiałam się, gdzie on dojrzał choćby cień przyzwolenia z mojej strony, dla tego co zrobił Nathan, bo ja nigdzie. To było strasznie dołujące, to jak szybko można się do kogoś przywiązać, kochać go i być w nim tak cholernie zakochanym.
Moja matka, chociaż nie wiedziałam jak ją teraz nazywać - ciocia Gosia? Nie wiem. W każdym razie dała mi jedną, ale jakże pouczającą, lekcję życia - rany zadane najbliższych, najbardziej bolą, krzywdzą i najdłużej krwawią. Jeszcze gorzej jest wtedy, kiedy ich się nie spodziewasz.
Miałam ochotę rozpłakać się jak mała dziewczynka, ale już dawno obiecałam sobie, że nie będę płakać przez faceta. Cóż, widocznie ta obietnica nie miała racji bytu, bo już po chwili czułam gorące łzy spływające po mojej twarzy. Dobrze, że to tylko łzy, a nie szloch.
Droga niemiłosiernie mi się dłużyła, a monotonia widoków za oknem tak znudziła, że nie wiedzieć kiedy zasnęłam.
Obudziłam się w czyichś ramionach. Ktoś mnie niósł, a w tle było słychać przyciszone głosy.  Z lekkim opóźnieniem, zorientowałam się, że to Harry mnie niesie. Tak dobrze było czuć ciepło jego ramion wokół siebie. Wiedziałam, że nie mogę się poruszyć, bo chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Ach, to zdradzieckie ciało.
Hazza się z kimś witał i spytał, gdzie mógłby mnie położyć, potem szedł po schodach, aż w końcu otworzył drzwi. Wszedł do jakiegoś pokoju i delikatnie położył mnie na łóżku. Następnie zdjął mi buty, przykrył mnie kocem albo kołdrą i zamarł, jakby się nad czymś zastanawiał. Potem bardzo delikatnie, także ledwie to poczułam, pocałował moje usta i wyszedł z pokoju.
Może jeszcze nie wszystko stracone?

____________________
Tak dla jasności, co do tych drinków, to według WP w Irlandii można pić alkohol od 18 roku życia. [LINK]
Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. Może nie jest zbyt dobry, bo pisany między 23 a 4 nad ranem, ale napisałam. Kolejny rozdział nie wiem kiedy się pojawi. Postaram się żeby dodać jak najszybciej.

Buziaki. :*

~ unromanticgirl

poniedziałek, 18 lutego 2013

Żegnaj Ameryko, witaj Irlandio!

Tak w wielkim skrócie, to są najlepsze wakacje w moim życiu. Mimo tych kilku nieprzyjemnych sytuacji, bawiłam się świetnie. W Hrubieszowie zabawiłam dłużej niż planowałam, bo aż tydzień. Było cudownie. Nikt nam nie przeszkadzał. Żadnych nachalnych paparazzi, wrzeszczących fanek itp. Chociaż zdarzało się nam je spotkać, to jednak zachowywały się w dość cywilizowany sposób. Spotkanie z Igorem nie należało do najprzyjemniejszych, bo mało brakowało, a Harry by go pobił, ale w porę go odciągnęłam, bo nie było warto robić sobie problemy dla takiego, nic niewartego, chłystka.
Grill, który z organizowałam w ogrodzie rodziców, był dobrą okazją do spotkania ze starymi znajomymi, zwłaszcza z Nickiem. Świetnie się bawiłam w jego towarzystwie, ale Hazzie było to nie w smak. Niestety Harry jest cholernie o niego zazdrosny, co strasznie bawi Nicolasa, gdyż my nigdy nie byliśmy parą. W sumie, zazdrość Loczka była na swój sposób słodka, bo oznaczała, że jestem dla niego bardzo ważna. No chyba, że to był jaskiniowy instynkt posiadania, ale wolę zostać przy opcji pierwszej. Powrót do Warszawy był dość niezręczny. Ja i ciocia Karolina miałyśmy sobie wiele do wyjaśnienia. Powtórzyła mi ona, mniej więcej, to samo co babcia. Było mi jej żal, ale ją rozumiałam i wybaczyłam jej to, że mnie opuściła. Powiedziała też, żebym mówiła na nią Karolina, bo w końcu, tak naprawdę nie jest moją ciotką, a raczej wątpi, że zacznę do niej mówić "mamo". Wuj Konrad też się zdeklarował, jednak on zawsze będzie dla mnie wujkiem. Wyjaśnienie tej całej zaistniałej sytuacji Marcelinie i Anii było bardzo trudne. O ile Gabriel przyjął to ze stoickim spokojem, tak one nie mogły tego pojąć. Anulka dostała spazmów i wrzeszczała przez jakieś półgodziny, a potem raptem przestała, wzruszyła ramionami i powiedziała: "I co z tego? Katlyn zawsze była dla mnie siostrą." Jeszcze raz wzruszyła ramionami i sobie poszła, a wszyscy patrzyliśmy na nią jak na wariatkę, ale to Ania więc tego nie ogarniesz. Natomiast Mel, kiedy poznała prawdę, patrzyła na mnie tak, jakby widziała mnie po raz pierwszy w życiu. Z początku nie chciała w ogóle uwierzyć w to, co mówiła jej matka, ale kiedy już byliśmy na lotnisku i żegnała się ze mną, powiedziała mi na ucho:
- Fajnie, że jesteś moją przyrodnią siostrą i wcale mi to nie przeszkadza. - uśmiechnęła się do mnie. - Jak ochajtasz się z Harrym, to będę jego szwagierką, a wtedy wszystkie moje koleżanki zzielenieją z zazdrości.
Myślałam, że padnę tam ze śmiechu. Na twarzy musiałam mieć totalny face palm. Kiedy później opowiedziałam o tym Hazzie to, po prostu, nie wyrabiał ze śmiechu.
W Nowym Jorku spędziliśmy dwa dni. Alan bardzo ucieszył się z mojego przyjazdu. Na szczęście nie musiałam mu tłumaczyć wszystkiego, bo wcześniej rozmawiał z papą i on mu o wszystkim powiedział. Al nie wracał do tego, bo nie miało to dla niego znaczenia. Jak sam powiedział, dla niego zawsze będę jego małą siostrzyczką.
Odwiedziliśmy oczywiście Carlo's Bakery, w której zamówiłam niespodziankę dla Nialla, tarty z kremem i świeżymi owocami oraz truskawki w czekoladzie.



Później urządziliśmy sobie ucztę w naszym hotelowym apartamencie i chyba nie muszę wam mówić co się dalej działo. Powiem tylko tyle, że było cudownie, a Harry to wytrawny kochanek.
Potem pojechaliśmy do Niagara Folls, gdzie spędziliśmy jeden dzień w Great Wolf Lodge, najlepszym wodnym parku rozrywki w Stanach. Taa, my też czasami chcemy poczuć się jak dzieci. Było cudownie, świetnie się bawiliśmy i chętnie to kiedyś powtórzymy w większym gronie.
W końcu nadszedł czas na wyjazd do Irlandii. Lot do Dublina, w dużej mierze, przespaliśmy. Ja - nafaszerowana lekami przeciwbólowymi, zmorzona bólem pleców. Harry - zmęczony po nieprzespanej nocy. No co, trzeba jakoś pożytkować czas sam na sam, bo po powrocie do domu, zapewne, znów będą nam przerywać w najmniej pożądanym momencie.
W Dublinie, zaraz po zameldowaniu się w hotelu, znów położyliśmy się spać. Koło dwudziestej zbudził mnie telefon Hazzy. Niall się do niego dobijał, ale Loczka najwyraźniej to nie ruszało.
- Coo... - powiedziałam zaspanym głosem.
- Hej, Katherine. Czemu odbierasz telefon Hazzy?
- Bo śpi, tak jak ja jeszcze chwilę temu? - mruknęłam z irytacją.
- Aaa. To już jesteście w Dublinie?! - spytał z nadzieją w głosie.
- Mhm... - potarłam zaspane oczy. - Od jakichś sześciu godzin.
- I cały czas spaliście?! - powiedział zaskoczony.
- Cholera, Niall! Mam wakacje, będę spała kiedy przyjdzie mi na to ochota.
- Okej, okej. Nie chciałem cię urazić. Przepraszam. - posmutniał.
- Nie, to ja przepraszam. Wiesz jaka jestem zaraz po przebudzeniu.
- Zdążyłem zauważyć. - zmienił temat. - Kiedy przyjedziecie do Mullingar?
- Pewnie jutro. - przeciągnęłam się. - Dzisiaj jeszcze zostaniemy w stolicy. Może odwiedzimy jakiś klub. Hmm... to wcale nie taki głupi pomysł.
- Tak beze mnie? Przecież wiesz, że jak jest Horan, jest impreza.
- No tak, zapomniałam. Wynagrodzę ci to jak tylko się spotkamy. Mam coś dla ciebie z mojej ulubionej cukierni w Hoboken.
- To już nie mogę się doczekać. To do zobaczenia jutro. Udanej zabawy.
- Dzięki. Pa Niall. Trzymaj się.
- Pa. - rozłączył się.
Nagle poczułam czyjeś dłonie na sobie.
- Ładnie to tak odbierać cudzy telefon?
- A bardzo ładnie. - odparłam, opierając się o niego całym ciałem. - Wyspałeś się, kochanie?
- Bardzo, a ty? - mruknął całując płatek mojego ucha i lekko go przygryzając.
- Mhm. - westchnęłam mrucząc jak kotka i obróciłam się twarzą do niego. - Co powiesz na wypad do klubu?
- Jesteś pewna? - spytał całując moją brodę, kącik ust, nos, powieki. - To łóżko wygląda bardzo kusząco.
- Wiem, ale nic ci się nie stanie jak się przewietrzysz i spożytkujesz swoją energię w nieco inny sposób.
- Koniecznie?
- Tak i nie ociągaj się, bo wyjdę bez ciebie.
- No dobrze, ale później mi to jakoś wynagrodzisz.
- Najlepiej w naturze, co? - powiedziałam szukając odpowiedniego ubrania na wypad do klubu.
- Czemu nie. - odparł z łobuzerskim uśmiechem. - Ja bym był jak najbardziej za.
- Hahaha. Ty to tylko myślisz o jednym.
- O czymś trzeba myśleć. - zdjęłam bluzkę i rzuciłam nią w niego. - No co?!
- Seksoholik. - mruknęłam.
- Co powiedziałaś? - aż krzyknęłam, kiedy złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
- Niic! Niiic!
- Jesteś pewna? - powiedział groźnie.
- Nieee, powiedziałam, że cię kocham.
- No tak o wiele lepiej. 
Uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie żarliwie w usta. Zaśmiałam się.
- Jesteś niemożliwy.
- Nieprawda. Jestem wzorem dżentelmena. - zmarszczył czoło. - Przynajmniej mama zawsze mi tak powtarzała.
- No dobrze, panie dżentelmenie. To może mnie postawisz? Chciałabym wyjść do klubu. Dawno w takowym byłam.
- No dobra. - jeszcze raz cmoknął mnie w usta i postawił na ziemi. - Idź, póki się nie rozmyśliłem.
Po dłuższym przeszukiwaniu torby znalazłam to co nadawało się idealnie na taki wypad na miasto. Szybko ubrałam sukienkę na ramiączkach do tego żakiet i boskie szpilki z kryształkami z mojego wypadu na zakupy w NYC [LINK]. Do tego włosy upięte z boku w schludnego koka i byłam gotowa do wyjścia.
- Wyglądasz... nieziemsko. - powiedział Hazza patrząc na mnie tak jak Niall patrzy na jedzenie.
Taa, oryginalne porównanie, ale inaczej nie da się określić tego wzroku.
- Ty też wyglądasz niczego sobie. - uśmiechnęłam się. - To co, idziemy? - ujęłam go pod ramię i wyszliśmy z naszego pokoju hotelowego.

 *Jeden z dublińskich klubów. Godzina 22:17*

Już od dłuższego czasu świetnie się bawiliśmy. Piliśmy, śmialiśmy się, tańczyliśmy, poznawaliśmy nowych ludzi. Impreza szła pełną parą.
Właśnie wyszłam z toalety, w której poprawiałam makijaż, kiedy ktoś napadł na mnie i zaczął mnie całować. Próbowałam go odepchnąć, ale był zbyt silny i do tego mocno wstawiony. Tłukłam go po torsie, drapałam po twarzy, a on popchnął mnie na ścianę i próbował rozpiąć mi sukienkę. Wraz z uderzeniem poczułam przeszywający ból pleców. Już miałam zastosować chwyt poniżej pasa, kiedy ktoś inny go odepchnął, a przód stanika mojej sukienki, którą trzymał, porwał się aż do pasa. Cała rozdygotana patrzyłam, jak Harry okłada pięściami twarz tego typka co mnie zaczepił. Po chwili zorientowałam się, że to Nathan, ale co on tu robił?
- Harry, już przestań. Spokojnie. - próbowałam odciągnąć go od Nathana. - Wystarczy! - krzyknęłam, kiedy Nath padł na podłogę.
Loczek odsunął się ode mnie ciężko oddychając. Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że zrobiło mi się niedobrze.
- Ty... Jak mogłaś?!
- Ale ja nic nie zrobiłam!
- Jasne, a kto się upierał, żeby wyjść do jakiegoś klubu?! No na pewno nie ja. - czułam łzy pod powiekami. - Niby tak mnie kochasz, a spotykasz się z nim na boku.
- Czy ty nie widziałeś, że próbowałam go odepchnąć. Harry, do cholery! To ty wybrałeś ten klub!
- Szlag by cię trafił! Myślałem, że jesteś inna.
Wiedziałam, że mówił to w złości i po dużej ilości alkoholu, ale nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a ja wzięłam marynarkę i torebkę, które mi wypadły podczas szamotaniny z Nathanem.
Ledwie hamując łzy, wyszłam z klubu, złapałam taksówkę i pojechałam do hotelu. Chciałam już teraz wrócić do Londynu, ale stwierdziłam, że nie mogę zrobić tego Niallowi. W końcu tak bardzo się cieszył z mojego przyjazdu do jego rodzinnego miasta.
W pokoju hotelowym, z obrzydzeniem, zdjęłam sukienkę i wrzuciłam ją do kosza. Zrzuciłam buty, żakiet już dawno leżał gdzieś za kanapą, zmyłam makijaż, zdjęłam bieliznę i weszłam pod prysznic. Czułam się brudna. Tarłam ramiona tam mocno, że aż były czerwone, a łzy mieszały się z wodą spływającą po moim ciele. Jednak ciepła woda nie była w stanie ukoić nerwów, a także bólu kręgosłupa, który powrócił, ze zdwojoną siłą. Zakręciłam wodę, wytarłam się, ubrałam szlafrok, wzięłam leki przeciwbólowe i poszłam spać.

________________
Jak się macie? Ja w miarę dobrze. W końcu się wykurowałam. Kurde, ostatni tydzień ferii, a tyle jeszcze do zrobienia. Rozdział napisać, zeszyty przepisać, przeczytać lektury... Zaczyna mnie to przerażać.
Kolejny rozdział oddaje w wasze ręce i mam nadzieję, że wam się podoba.

_______________________
20.02.2013r. Kolejny rozdział jest już gotowy i czeka, aby go dodać. Proszę tylko o 7 komentarzy.


Buziaki. :*

~ unromanticgirl

sobota, 9 lutego 2013

Spacer po sadzie i grzeszny Londyn.

W końcu musiałam im otworzyć drzwi, ale byłam tak otępiała, że zrobiłam to jakoś tak mechanicznie. Wzięłam kosmetyczkę i poszłam wziąć prysznic. Gorąca woda, chociaż w części ukoiła moje napięte, jak postronki, ciało. Byłam pewna, że wypłakałam wszystkie łzy. Zresztą, nad czym tu było płakać? Ale kiedy wróciłam do pokoju i zobaczyłam Harry'ego stojącego przy oknie i czekającego na mnie... łzy znów zaczęły mi spływać po policzkach, a on podszedł i mocno mnie przytulił. Mówił spokojnym, kojącym głosem, że wszystko będzie dobrze i z czasem wróci do normy. Chciałam wykrzyczeć, że to nieprawda, że nic nie jest dobrze, ale z mojego gardła wydobył się tylko stłumiony szloch. Hazza zaniósł mnie do łóżka i posadził na nim, a sam podszedł do komody i wyjął z niej dla siebie bokserki, a dla mnie bieliznę i dresy z szarą koszulką [LINK]. Ubrał bokserki, po czym pomógł mi się ubrać i razem położyliśmy się do łóżka. Przytuliłam się do niego i, z głową na jego torsie, słuchałam jak cicho śpiewał mi piosenkę z ich nowej płyty, która miała być za niedługo wydana.
-Your hand fits in mine like it's made just for me. But bear this in mind it was meant to be. And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks. And it all makes sense to me. - objął mnie mocniej. - Śpisz? - spytał.
- Nie. - odparłam. - Ale daj śpiewaj.
- Dobrze. - znów zaczął śpiewać. - I know you've never loved the crinkles by your eyes, when you smile. You've never loved your stomach or your thighs. The dimples in your back at the bottom of your spine. But I'll love them endlessly. I won't let these little things slip out of my mouth. But if I do it's you, oh it's you they add up to. I'm in love with you and all these little things. You can't go to bed without a cup of tea. And maybe that's the reason that you talk in your sleep. And all those conversations are the secrets that I keep. Though it makes no sense to me. I know you've never loved the sound of your voice on tape, uou never want to know, how much you weigh. You still have to squeeze into your jeans, but you're perfect to me. I won't let these little things slip out of my mouth... But if it's true it's you, it's you they add up to. I'm in love with you and all these little things. You'll never love yourself half as much as I love you. You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to. If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself, like I love you. Ooh... I've just let these little things slip out of my mouth. 'Cause it's you, oh it's you... it's you they add up to. And I'm in love with you and all these little things. I won't let these little things slip out of my mouth. But if it's true. It's you... it's you they add up to. I'm in love with you. And all your little things.
- Piękna. - powiedziałam. - Jaki ma tytuł?
- Little Things.
- Wszystkie fanki, na pewno się w niej zakochają.
- Też tak myślę. Chcesz o tym pogadać?
- Jakoś nie bardzo. Idziemy spać? Jestem strasznie zmęczona.
- Okej, nie będę naciskał. Dobranoc. - szepnął i pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc. - odparłam i cmoknęłam go w usta. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - ziewnął. - Odpocznij trochę i nie myśl już o tym.
Zrobiłam tak jak powiedział. Wsłuchana w bicie jego serca, zasnęłam.

*Następnego dnia. Godzina 12:32*

- Babcia! - podbiegłam do niej i mocno ją uściskałam. - Jak dawno się widziałyśmy. Boże, ale się za tobą stęskniłam.
- Ja za tobą też, Katherine. A teraz, kochanieńka, może przedstawisz mi tego młodzieńca.
- Babciu to jest Harry, mój chłopak. Harry, to moja babcia.
Już po chwili babcia zaczęła mówić płynną angielszczyzną.
- Nie wiedziałam, że tak dobrze mówisz po angielsku. - powiedziałam pogryzając ciastko, które babcia mi podała.
Mmm... smakowało przepysznie. Tylko ona umie takie  robić.
- Kiedy ma się za zięcia Brytyjczyka, wypadałoby znać jego ojczysty język. - zaśmiała się perliście.
Czas spędzony u babci z pewnością nie był  czasem straconym. Spacerowaliśmy po sadzie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, robiliśmy zdjęcia, a to niektóre z nich:



Właśnie stałam przytulona do babci, a Hazza robił nam zdjęcie, które później dodałam na Twittera.


W końcu musiałam zadać jej nurtujące mnie pytanie.
- Babciu, czy ty znałaś prawdę? - spytałam ze smutkiem.
- O czym?
- O moim  pochodzeniu. - odpowiedziałam, a Harry dyskretnie się oddalił, zostawiając nas same.
- Tak. - powiedziała ze skruchą. - Co nie znaczy, że kocham cię mniej niż twoich braci. Nic nie może usprawiedliwić tego, co zrobili Anthony i Karolina, ale gdyby nie to, nie byłoby ciebie. Myślałam, że to zniszczy małżeństwo  twoich rodziców, ale jak widać Gosia mu przebaczyła. Jednak martwi mnie to, że nie jest w stanie wybaczyć swojej siostrze. Zarówno ja z dziadkiem Filipem, jak i Josephine z Marcusem nie pochwaliliśmy tego występku, ale gdy ty się urodziłaś, wszystko się zmieniło. Byłaś taka maleńka i rozkoszna. - wyszeptała ze łzami w oczach. - Wszyscy od razu cię pokochaliśmy. Jedynie Małgorzata nie mogła tego znieść. Zgodziła się wychować jak własne dziecko, a zrobiła z twojego dzieciństwa piekło. Właśnie tego obawiał się Marcus.
- Dlaczego ciotka Karolina mnie nie zatrzymała?
- Nie mogła. Była panną, do tego w ciąży z mężem swojej siostry. To były trochę inne czasy, kochanie. Nie obwiniaj jej za to. Naprawdę chciała cię zatrzymać, ale zrobiła dla ciebie to, co uważała za najlepsze.
- Nie byłabym tego taka pewna. - mruknęłam.
- Nikt nie spodziewał się, że Małgosia tak się zachowa. Chociaż patrząc na to teraz, było to do przewidzenia.
- Kto wiedział o tej całej sprawie?
- Ja, dziadek Filip, Josephine, Marcus i oczywiście Karolina, Anthony oraz Gosia. No i Konrad dowiedział się  tuż przed ślubem, ale to nie stanowiło dla niego problemu. Szczerze kocha Karolę i bardzo mnie to cieszy.
- Kiedy zamierzaliście mnie o tym poinformować?
- Nie wiem, Karolina bała się tego momentu. Nie chciała żebyś ją odtrąciła.
- Wiesz ile razy marzyłam, że to ona jest moją matką?! - westchnęłam ciężko. - Jestem skołowana tą całą sprawą i nie wiem, co o tym wszystkim myśleć, ale jedno wiem na pewno - nie odtrącę jej. Co prawda nie będzie łatwo żyć z faktem, że jestem dowodem papy zdrady, ale jakoś to przeżyje. Poza tym mam Harry'ego.
- To dobry chłopak. - stwierdziła babcia.
- Też tak myślę. - odparłam.
Później rozmowa zeszła na mniej delikatne tematy.

*Tymczasem gdzieś w Londynie.*

W pokoju było słychać stłumione kobiece jęki.
- Zayn. - szepnęła rudowłosa dziewczyna namiętnie całując chłopaka.
- Mmm... - mruknął niewyraźnie w jej usta.
- Kocham cię, wiesz?
Oderwał się na chwilę od jej ust. Składał drobne pocałunki na policzkach, powiekach, aż przygryzł płatek jej ucha, jednocześnie gładząc jej jędrne uda.
- Ja ciebie bardziej szepnął jej do ucha. - Tak bardzo cię kocham, że aż to boli.
Zaśmiała się cicho, obejmując jego twarz.
- Kto kogo kocha bardziej, to kwestia sporna.
Teraz to on się zaśmiał.
- Wiesz Darcy, powinnaś studiować filozofię.
- Malarstwo w zupełności mi wystarcza.
- Och, doprawdy? - uśmiechnął się szelmowsko i znów pocałował jej kuszące wargi.
Przez chwilę nic nie mówili, całując się zapamiętale. Zayn oderwał się od jej usta, aby zaczerpnąć tchu.
- Ale z ciebie nienasycona kobieta. - powiedział urywanym szeptem.
- Jakiś problem? - uśmiechnęła się niewinnie.
- Nie, akurat to mi nie przeszkadza.
Znów spletli się w miłosnym uścisku. Ale... zostawmy ich w spokoju, by mogli cieszyć się sobą.

_______________________
Witam was po długiej przerwie. Obecnie jestem chora, także zaczęłam ferie tydzień wcześniej. (Przynajmniej jakiś plus.) Trzy tygodnie wolnego. *__* No już dwa. :)
Postaram się dodać jeszcze kilka rozdziałów o ile wena mi dopisze i będę miała dostęp do laptopa, bo, tak jakby, mam szlaban, ale cicho. :P
Wiem, że końcówka trochę nie pasuje, do reszty rozdziału, ale nie mogłam się oprzeć, żeby tego nie dodać. :D
Ten rozdział chciałabym zadedykować mojej kochanej Darcy, która jest zawsze przy mnie kiedy jej potrzebuje. Kocham cię. xx
Następny rozdział nie wiem kiedy dodam.

Buziaki. :*

~ unromanticgirl