Grill, który z organizowałam w ogrodzie rodziców, był dobrą okazją do spotkania ze starymi znajomymi, zwłaszcza z Nickiem. Świetnie się bawiłam w jego towarzystwie, ale Hazzie było to nie w smak. Niestety Harry jest cholernie o niego zazdrosny, co strasznie bawi Nicolasa, gdyż my nigdy nie byliśmy parą. W sumie, zazdrość Loczka była na swój sposób słodka, bo oznaczała, że jestem dla niego bardzo ważna. No chyba, że to był jaskiniowy instynkt posiadania, ale wolę zostać przy opcji pierwszej. Powrót do Warszawy był dość niezręczny. Ja i ciocia Karolina miałyśmy sobie wiele do wyjaśnienia. Powtórzyła mi ona, mniej więcej, to samo co babcia. Było mi jej żal, ale ją rozumiałam i wybaczyłam jej to, że mnie opuściła. Powiedziała też, żebym mówiła na nią Karolina, bo w końcu, tak naprawdę nie jest moją ciotką, a raczej wątpi, że zacznę do niej mówić "mamo". Wuj Konrad też się zdeklarował, jednak on zawsze będzie dla mnie wujkiem. Wyjaśnienie tej całej zaistniałej sytuacji Marcelinie i Anii było bardzo trudne. O ile Gabriel przyjął to ze stoickim spokojem, tak one nie mogły tego pojąć. Anulka dostała spazmów i wrzeszczała przez jakieś półgodziny, a potem raptem przestała, wzruszyła ramionami i powiedziała: "I co z tego? Katlyn zawsze była dla mnie siostrą." Jeszcze raz wzruszyła ramionami i sobie poszła, a wszyscy patrzyliśmy na nią jak na wariatkę, ale to Ania więc tego nie ogarniesz. Natomiast Mel, kiedy poznała prawdę, patrzyła na mnie tak, jakby widziała mnie po raz pierwszy w życiu. Z początku nie chciała w ogóle uwierzyć w to, co mówiła jej matka, ale kiedy już byliśmy na lotnisku i żegnała się ze mną, powiedziała mi na ucho:
- Fajnie, że jesteś moją przyrodnią siostrą i wcale mi to nie przeszkadza. - uśmiechnęła się do mnie. - Jak ochajtasz się z Harrym, to będę jego szwagierką, a wtedy wszystkie moje koleżanki zzielenieją z zazdrości.
Myślałam, że padnę tam ze śmiechu. Na twarzy musiałam mieć totalny face palm. Kiedy później opowiedziałam o tym Hazzie to, po prostu, nie wyrabiał ze śmiechu.
W Nowym Jorku spędziliśmy dwa dni. Alan bardzo ucieszył się z mojego przyjazdu. Na szczęście nie musiałam mu tłumaczyć wszystkiego, bo wcześniej rozmawiał z papą i on mu o wszystkim powiedział. Al nie wracał do tego, bo nie miało to dla niego znaczenia. Jak sam powiedział, dla niego zawsze będę jego małą siostrzyczką.
Odwiedziliśmy oczywiście Carlo's Bakery, w której zamówiłam niespodziankę dla Nialla, tarty z kremem i świeżymi owocami oraz truskawki w czekoladzie.
Później urządziliśmy sobie ucztę w naszym hotelowym apartamencie i chyba nie muszę wam mówić co się dalej działo. Powiem tylko tyle, że było cudownie, a Harry to wytrawny kochanek.
Potem pojechaliśmy do Niagara Folls, gdzie spędziliśmy jeden dzień w Great Wolf Lodge, najlepszym wodnym parku rozrywki w Stanach. Taa, my też czasami chcemy poczuć się jak dzieci. Było cudownie, świetnie się bawiliśmy i chętnie to kiedyś powtórzymy w większym gronie.
W końcu nadszedł czas na wyjazd do Irlandii. Lot do Dublina, w dużej mierze, przespaliśmy. Ja - nafaszerowana lekami przeciwbólowymi, zmorzona bólem pleców. Harry - zmęczony po nieprzespanej nocy. No co, trzeba jakoś pożytkować czas sam na sam, bo po powrocie do domu, zapewne, znów będą nam przerywać w najmniej pożądanym momencie.
W Dublinie, zaraz po zameldowaniu się w hotelu, znów położyliśmy się spać. Koło dwudziestej zbudził mnie telefon Hazzy. Niall się do niego dobijał, ale Loczka najwyraźniej to nie ruszało.
- Coo... - powiedziałam zaspanym głosem.
- Hej, Katherine. Czemu odbierasz telefon Hazzy?
- Bo śpi, tak jak ja jeszcze chwilę temu? - mruknęłam z irytacją.
- Aaa. To już jesteście w Dublinie?! - spytał z nadzieją w głosie.
- Mhm... - potarłam zaspane oczy. - Od jakichś sześciu godzin.
- I cały czas spaliście?! - powiedział zaskoczony.
- Cholera, Niall! Mam wakacje, będę spała kiedy przyjdzie mi na to ochota.
- Okej, okej. Nie chciałem cię urazić. Przepraszam. - posmutniał.
- Nie, to ja przepraszam. Wiesz jaka jestem zaraz po przebudzeniu.
- Zdążyłem zauważyć. - zmienił temat. - Kiedy przyjedziecie do Mullingar?
- Pewnie jutro. - przeciągnęłam się. - Dzisiaj jeszcze zostaniemy w stolicy. Może odwiedzimy jakiś klub. Hmm... to wcale nie taki głupi pomysł.
- Tak beze mnie? Przecież wiesz, że jak jest Horan, jest impreza.
- No tak, zapomniałam. Wynagrodzę ci to jak tylko się spotkamy. Mam coś dla ciebie z mojej ulubionej cukierni w Hoboken.
- To już nie mogę się doczekać. To do zobaczenia jutro. Udanej zabawy.
- Dzięki. Pa Niall. Trzymaj się.
- Pa. - rozłączył się.
Nagle poczułam czyjeś dłonie na sobie.
- Ładnie to tak odbierać cudzy telefon?
- A bardzo ładnie. - odparłam, opierając się o niego całym ciałem. - Wyspałeś się, kochanie?
- Bardzo, a ty? - mruknął całując płatek mojego ucha i lekko go przygryzając.
- Mhm. - westchnęłam mrucząc jak kotka i obróciłam się twarzą do niego. - Co powiesz na wypad do klubu?
- Jesteś pewna? - spytał całując moją brodę, kącik ust, nos, powieki. - To łóżko wygląda bardzo kusząco.
- Wiem, ale nic ci się nie stanie jak się przewietrzysz i spożytkujesz swoją energię w nieco inny sposób.
- Koniecznie?
- Tak i nie ociągaj się, bo wyjdę bez ciebie.
- No dobrze, ale później mi to jakoś wynagrodzisz.
- Najlepiej w naturze, co? - powiedziałam szukając odpowiedniego ubrania na wypad do klubu.
- Czemu nie. - odparł z łobuzerskim uśmiechem. - Ja bym był jak najbardziej za.
- Hahaha. Ty to tylko myślisz o jednym.
- O czymś trzeba myśleć. - zdjęłam bluzkę i rzuciłam nią w niego. - No co?!
- Seksoholik. - mruknęłam.
- Co powiedziałaś? - aż krzyknęłam, kiedy złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
- Niic! Niiic!
- Jesteś pewna? - powiedział groźnie.
- Nieee, powiedziałam, że cię kocham.
- No tak o wiele lepiej.
W końcu nadszedł czas na wyjazd do Irlandii. Lot do Dublina, w dużej mierze, przespaliśmy. Ja - nafaszerowana lekami przeciwbólowymi, zmorzona bólem pleców. Harry - zmęczony po nieprzespanej nocy. No co, trzeba jakoś pożytkować czas sam na sam, bo po powrocie do domu, zapewne, znów będą nam przerywać w najmniej pożądanym momencie.
W Dublinie, zaraz po zameldowaniu się w hotelu, znów położyliśmy się spać. Koło dwudziestej zbudził mnie telefon Hazzy. Niall się do niego dobijał, ale Loczka najwyraźniej to nie ruszało.
- Coo... - powiedziałam zaspanym głosem.
- Hej, Katherine. Czemu odbierasz telefon Hazzy?
- Bo śpi, tak jak ja jeszcze chwilę temu? - mruknęłam z irytacją.
- Aaa. To już jesteście w Dublinie?! - spytał z nadzieją w głosie.
- Mhm... - potarłam zaspane oczy. - Od jakichś sześciu godzin.
- I cały czas spaliście?! - powiedział zaskoczony.
- Cholera, Niall! Mam wakacje, będę spała kiedy przyjdzie mi na to ochota.
- Okej, okej. Nie chciałem cię urazić. Przepraszam. - posmutniał.
- Nie, to ja przepraszam. Wiesz jaka jestem zaraz po przebudzeniu.
- Zdążyłem zauważyć. - zmienił temat. - Kiedy przyjedziecie do Mullingar?
- Pewnie jutro. - przeciągnęłam się. - Dzisiaj jeszcze zostaniemy w stolicy. Może odwiedzimy jakiś klub. Hmm... to wcale nie taki głupi pomysł.
- Tak beze mnie? Przecież wiesz, że jak jest Horan, jest impreza.
- No tak, zapomniałam. Wynagrodzę ci to jak tylko się spotkamy. Mam coś dla ciebie z mojej ulubionej cukierni w Hoboken.
- To już nie mogę się doczekać. To do zobaczenia jutro. Udanej zabawy.
- Dzięki. Pa Niall. Trzymaj się.
- Pa. - rozłączył się.
Nagle poczułam czyjeś dłonie na sobie.
- Ładnie to tak odbierać cudzy telefon?
- A bardzo ładnie. - odparłam, opierając się o niego całym ciałem. - Wyspałeś się, kochanie?
- Bardzo, a ty? - mruknął całując płatek mojego ucha i lekko go przygryzając.
- Mhm. - westchnęłam mrucząc jak kotka i obróciłam się twarzą do niego. - Co powiesz na wypad do klubu?
- Jesteś pewna? - spytał całując moją brodę, kącik ust, nos, powieki. - To łóżko wygląda bardzo kusząco.
- Wiem, ale nic ci się nie stanie jak się przewietrzysz i spożytkujesz swoją energię w nieco inny sposób.
- Koniecznie?
- Tak i nie ociągaj się, bo wyjdę bez ciebie.
- No dobrze, ale później mi to jakoś wynagrodzisz.
- Najlepiej w naturze, co? - powiedziałam szukając odpowiedniego ubrania na wypad do klubu.
- Czemu nie. - odparł z łobuzerskim uśmiechem. - Ja bym był jak najbardziej za.
- Hahaha. Ty to tylko myślisz o jednym.
- O czymś trzeba myśleć. - zdjęłam bluzkę i rzuciłam nią w niego. - No co?!
- Seksoholik. - mruknęłam.
- Co powiedziałaś? - aż krzyknęłam, kiedy złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
- Niic! Niiic!
- Jesteś pewna? - powiedział groźnie.
- Nieee, powiedziałam, że cię kocham.
- No tak o wiele lepiej.
- Jesteś niemożliwy.
- Nieprawda. Jestem wzorem dżentelmena. - zmarszczył czoło. - Przynajmniej mama zawsze mi tak powtarzała.
- No dobrze, panie dżentelmenie. To może mnie postawisz? Chciałabym wyjść do klubu. Dawno w takowym byłam.
- No dobra. - jeszcze raz cmoknął mnie w usta i postawił na ziemi. - Idź, póki się nie rozmyśliłem.
Po dłuższym przeszukiwaniu torby znalazłam to co nadawało się idealnie na taki wypad na miasto. Szybko ubrałam sukienkę na ramiączkach do tego żakiet i boskie szpilki z kryształkami z mojego wypadu na zakupy w NYC [LINK]. Do tego włosy upięte z boku w schludnego koka i byłam gotowa do wyjścia.
- Wyglądasz... nieziemsko. - powiedział Hazza patrząc na mnie tak jak Niall patrzy na jedzenie.
Taa, oryginalne porównanie, ale inaczej nie da się określić tego wzroku.
- Ty też wyglądasz niczego sobie. - uśmiechnęłam się. - To co, idziemy? - ujęłam go pod ramię i wyszliśmy z naszego pokoju hotelowego.
*Jeden z dublińskich klubów. Godzina 22:17*
Już od dłuższego czasu świetnie się bawiliśmy. Piliśmy, śmialiśmy się, tańczyliśmy, poznawaliśmy nowych ludzi. Impreza szła pełną parą.
Właśnie wyszłam z toalety, w której poprawiałam makijaż, kiedy ktoś napadł na mnie i zaczął mnie całować. Próbowałam go odepchnąć, ale był zbyt silny i do tego mocno wstawiony. Tłukłam go po torsie, drapałam po twarzy, a on popchnął mnie na ścianę i próbował rozpiąć mi sukienkę. Wraz z uderzeniem poczułam przeszywający ból pleców. Już miałam zastosować chwyt poniżej pasa, kiedy ktoś inny go odepchnął, a przód stanika mojej sukienki, którą trzymał, porwał się aż do pasa. Cała rozdygotana patrzyłam, jak Harry okłada pięściami twarz tego typka co mnie zaczepił. Po chwili zorientowałam się, że to Nathan, ale co on tu robił?
- Harry, już przestań. Spokojnie. - próbowałam odciągnąć go od Nathana. - Wystarczy! - krzyknęłam, kiedy Nath padł na podłogę.
Loczek odsunął się ode mnie ciężko oddychając. Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że zrobiło mi się niedobrze.
- Ty... Jak mogłaś?!
- Ale ja nic nie zrobiłam!
- Jasne, a kto się upierał, żeby wyjść do jakiegoś klubu?! No na pewno nie ja. - czułam łzy pod powiekami. - Niby tak mnie kochasz, a spotykasz się z nim na boku.
- Czy ty nie widziałeś, że próbowałam go odepchnąć. Harry, do cholery! To ty wybrałeś ten klub!
- Szlag by cię trafił! Myślałem, że jesteś inna.
Wiedziałam, że mówił to w złości i po dużej ilości alkoholu, ale nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a ja wzięłam marynarkę i torebkę, które mi wypadły podczas szamotaniny z Nathanem.
Ledwie hamując łzy, wyszłam z klubu, złapałam taksówkę i pojechałam do hotelu. Chciałam już teraz wrócić do Londynu, ale stwierdziłam, że nie mogę zrobić tego Niallowi. W końcu tak bardzo się cieszył z mojego przyjazdu do jego rodzinnego miasta.
W pokoju hotelowym, z obrzydzeniem, zdjęłam sukienkę i wrzuciłam ją do kosza. Zrzuciłam buty, żakiet już dawno leżał gdzieś za kanapą, zmyłam makijaż, zdjęłam bieliznę i weszłam pod prysznic. Czułam się brudna. Tarłam ramiona tam mocno, że aż były czerwone, a łzy mieszały się z wodą spływającą po moim ciele. Jednak ciepła woda nie była w stanie ukoić nerwów, a także bólu kręgosłupa, który powrócił, ze zdwojoną siłą. Zakręciłam wodę, wytarłam się, ubrałam szlafrok, wzięłam leki przeciwbólowe i poszłam spać.
________________
Jak się macie? Ja w miarę dobrze. W końcu się wykurowałam. Kurde, ostatni tydzień ferii, a tyle jeszcze do zrobienia. Rozdział napisać, zeszyty przepisać, przeczytać lektury... Zaczyna mnie to przerażać.
Kolejny rozdział oddaje w wasze ręce i mam nadzieję, że wam się podoba.
_______________________
20.02.2013r. Kolejny rozdział jest już gotowy i czeka, aby go dodać. Proszę tylko o 7 komentarzy.
Buziaki. :*
~ unromanticgirl
Ah ten Harry.
OdpowiedzUsuńAkcja w klubie najlepsza :D
Pisz dalej, bo wiesz, że tu czekam :D i love you :*:*
Prosimy o więcej. ;)
OdpowiedzUsuńTwój komentarz skojarzył mi się z rodzicami Harriet z Czarodziejów. :D
UsuńJuż niedługo dodam kolejny. :)
Czy to ten rozdzialik o którym mi mówilaś odprowadzając mnie do domu? Kiedy widzieliśmy dzieci "UFA"? :D zarąbisty, akcja w klubie - epicka ^^ czekam na kolejny i pewną epicką postać xD <3
OdpowiedzUsuńWeny życzę, kotuś ;*
Nie wiem. :)
UsuńCześć. Czytam twojego bloga od niedawna. Poleciła mi go przyjaciółka, z którą się znasz lub nie. Ona ciebie raczej kojarzy tylko z fotobloga, bo mieszkacie w innych częściach Polski. Ale niewazne. Niespecjalnie lubię One Direction i fanficki i o nich, ale twój blog jest... Wow. Jest zupełnie inny od tych które czytałam. Nie rozczulasz się nad faktem chodzenia ze slawnym gosciem. Za to polubiłam Kath: ona zachowuje się, jakby to był normalny chlopak, a nie tak jak w innych opowiadaniach "och mój bosz, Harry Styles, jest sławny i seksowny i wgl ". Katherine widzi w nim normalnego gościa. Bardzo lubię to czytac i liczę, ze w niedługim czasie pojawią się kolejne rozdziały. Życzę weny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję. To miłe kiedy ludzie mówią takie rzeczy. Cieszę się, że ci się podoba to co piszę, bo to bardzo motywuje do dalszego pisania.
UsuńBuziaki. :*
Fajny, sytuacja w klubie... nie spodziewałam się tego ;D ekstra, czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńUsunęłaś jeszcze jeden mój komentarz, Ah ty niedobra ty :*
OdpowiedzUsuńWięc, pisałam, że to fajnie, że w twoim opowiadaniu nie jest wszystko przesłodzone, jakie to jest piękne życie i podoba mi się twoje opowiadanie też między innymi dlatego, że zawsze można liczyć z twojej strony na nieoczekiwany zwrot akcji.
:D
No sorki, jeden i tak usunęłaś, a drugi to był przez przypadek. Przepraszam. :*
UsuńDziękuję za ciepłe słowa. Love you. xx
No bo jakby to wyglądało. Darcy napisała "zdaża" zamiast zdarza. Toż to wstyd! :D
UsuńDawaj kurde rozdziała, Józef! :D
OdpowiedzUsuńJędruś nie podskakuj. :P
UsuńO ty w mordeczke :d dawaj rozdzial i tu teraz nie pyskuj, dobre? Mój stary zabijał karpie w stokrotce, więc ma w donu płatnego mordercę xD dawaj rozdziała, bo go na cb naślę :D
UsuńGrozisz mi?! Nic to nie da. Jak mnie zabije, to nie będzie więcej rozdziałów. Proste. :P
UsuńKurde,Józiu kcham cię, ale GDZIE JEST ROZDZIAŁ???
OdpowiedzUsuńNie miałam wcześniej laptopa. :P
UsuńNosz dawaj rozdziała, nie drażnij się -.-
OdpowiedzUsuńSpokój!!!
UsuńMuszę zrobić ostatnie poprawki i dodam.