Michael Collins (20 lat) - fotograf. Od 3 lat przyjaciel Kath. Poznali się na jego wernisażu. |
- Glassy, rusz swą szanowaną i otwieraj te durne drzwi.
Zaśmiałam się, jakie to dla nie go typowe.
- Ja cię słyszę.
- No i dobrze. Michael, za nie poszanowanie moich drzwi, mogę ci nie otworzyć.
- Taa i jeszcze przez kilka dni mieć mojego psa? Nie sądzę. Otwórz.
- I tu mnie masz.- otworzyłam drzwi. - Teddy Bear, ooo tęskniłam za tobą. Jak sesja w Hiszpanii? Lena znowu strasznie narzekała?
- Hola, hola. Może najpierw wejdziemy do środka. - mówił przytulając mnie.- I nie nazywaj mnie Teddy Bear. Doskonale wiesz jak tego nie lubię.
Weszliśmy do środka, zamknęłam za nami.
- Miki, chodź tu łobuzie.
Mike witał się ze swoim pupilem. Czasami nie widziałam między nimi różnicy. Jedno dużo gada, drugie dużo szczeka. Obaj dużo jedzą i są irytująco słodcy (czasami).
- Napijesz się czegoś?
- Soku, znajdziesz mnie w salonie.
- Ok.
Poszłam do kuchni, wyjęłam z lodówki dzbanek soku pomarańczowego i postawiłam go na tacy. Obok postawiłam dwie szklanki i talerzyk z mafinkami.
W salonie Michael siedział na fotelu z Mikim na kolanach.
Postawiłam tacę na ławie. Nalałam trochę soku do obu szklanek i jedną z nich podałam Mike'owi, a sama wzięłam drugą i usiadłam na kanapie.
- No to opowiadaj.- powiedziałam.
- W Hiszpanii było cudownie. Słońce, plaża... bomba. Co prawda Lena strasznie narzekała, a to za gorąco, a to złe warunki, a to jest zmęczona. Masakra. Ona tak może godzinami, ale poza tym to było świetnie.
- Znam tą minę. Na brak dziewczyn to ty nie narzekałeś, co? A czy nie czasem Lena do ciebie zarywała.
- No tak i na początku mi się to podobało, ale później ją bliżej poznałem i teraz ona mi już bokami wychodzi.
- Ooo, biedaku ty. Dasz sobie radę. Dzika wiedźma z zachodu, kiedyś się odczepi.
Rozmawialiśmy jeszcze tak godzinę. Potem Michael zabrał rzeczy Mikiego, pożegnał się i pojechał do domu się wyspać po podróży.
Popatrzyłam na zegarek. Była godzina 14:14 - Myśli. Może by jednak wpaść na te podpisywanie płyt.
Szybko włączyłam laptopa i sprawdziłam gdzie ono ma być.
Zajrzałam na twittera. Znowu dużo hejtów. Ojej, straszne. Już się przestraszyłam. Ludzie są dziwni.
TT: Peaople are weird. This is not your business, so goodbye. :)
Poszłam na górę, wzięłam prysznic i ubrałam się w to <klik>. Jeszcze lekki makijaż i włosy wysuszyć. Dzisiaj stawiamy na loczki, więc prostownica niepotrzebna.
Na dole nałożyłam <klik> i byłam gotowa do wyjścia. Z haczyka zdjęłam klucze do Astona i windą zjechałam do podziemnego garażu. Wsiadłam do samochodu.
Na miejscu było strasznie dużo ludzi. Jak mrówek.
Mam nadzieję, że mnie tu nie zabiją. Wtf, o czym ja myślę.
Weszłam do środka. Dawno tu nie byłam.
Stwierdziłam, że najpierw zajrzę na górę.
Harrods. Fajne miejsce.
Windą na górę i już byłam w części przeznaczonej wyłącznie dla personelu.
Za biurkiem siedziała młoda kobieta mniej więcej w wieku 25 lat. Na plakietce miała napisane "Kim Juser"
Wcześniej jej tu nie widziałam.
- Cześć Kim.
- O pani Glass. Miło panią widzieć.
Śmieszne uczucie, kiedy osoba starsza od ciebie zwraca się do ciebie per "pani".
- Mów mi Katherine. Jest Josh?
- Tak, w gabinecie.
Zastukałam lekko w drzwi, a potem otworzyłam.
Josh siedział za biurkiem, pisząc coś zawzięcie na komputerze.
- Uważaj, bo ci klawisze odpadną.
- O Katherine. Cześć. Gdzieś ty się podziewała. Tęskniliśmy za tobą.
- Taa, jasne. Podlizuj się. Wpadłam na chwilę. Zostawić płaszcz i mykam na dół.
- Po płytę?
- Może. - powiedziałam, a on uśmiechnął się głupio. - A co ci do tego? Dobra idę sobie, a ty pracuj.
- Pa.
Po pięciu minutach byłam na dole.
Iść? Nie iść? Nie wiem.
Wow, ta kolejka ciągnie się bez końca.
Stanęłam w kolejce. Za nim poszłam do stolika, przy którym siedzieli minęła godzina. Wyjęłam z torebki płytę.
Pierwszy siedział Zayn, potem Niall, Louis, Harry i Liam.
Zayn nawet nie patrząc, spytał:
- Jak masz na imię?
- Katherine. Tak przynajmniej mam w dowodzie.
- Punkt dla ciebie.
Spojrzał w górę. Już coś miał powiedzieć, ale go uciszyłam na migi.
- No to dzięki za podpis.
- Taa, cześć. - i się uśmiechnął.
Podeszłam do Nialla.
- Hej, jak się masz? Zdradzisz mi swoje imię?
- Całkiem dobrze. No nie wiem, nie wiem. Mama mówiła, żeby nie rozmawiać z obcymi.
Przyjrzał mi się uważniej.
- Ach tak. Miło mi cię w końcu poznać.
- Mnie też. Do zobaczenia.
- Mam nadzieję.
Louis zauważył mnie jak jeszcze rozmawiałam z Niallem. Nic się nie odezwał, ale szeroko się uśmiechał. Podpisał płytę i podał ją Harry'emu, a ten nie patrząc w górę podpisał ją i podał ją Liamowi.
- Widzę, że pan Styles coś nie w sosie.
Od razu podniósł głowę. Szeroko się uśmiechał.
- Przyszłaś.
- A jak. Przecież musiałam poznać chłopaków. Cześć Liam. Dawno się widzieliśmy co?
Harry wstał i przytulił mnie. Liam się uśmiechnął z konsternacją.
- Katty to ty? Widziałem cię na zdjęciu, ale z prostymi włosami cię nie poznałem. Kopę lat się nie widzieliśmy.
- No trochę czasu minęło. Dobra chłopaki, nie będę zatrzymywać kolejki. Dzisiaj raczej nie ma szans abym was odwiedziła, ale nie długo na pewno się zobaczymy. Pa.
Louis przytulił mnie na pożegnanie, Liam zrobił to samo. Harry uśmiechnął się szeroko, przytulił mnie i pocałował w policzek.
- Do zobaczenia. - powiedział i zabrał się za podpisywanie płyt.
Zabrałam swoją od Liama i poszłam do windy. Odebrałam płaszcz od Josha i poszłam do samochodu.
Sprawdziłam godzinę. 17:17 - kocha. Taa, jasne, a ja jestem święta Kunegunda.
Popatrzyłam na płytę.
"Dla Katherine - Zayn."
"Słodkiej nieznajomej - Niall." (Hahaha.xd)
"Piękna z was para. :D
555 873 126
Gdybyś chciała pogadać - zadzwoń. :)" (Swat się znalazł.)
"Harry"
"Przyjaciółce z dzieciństwa - Liam. :)"
Pod spodem dopisek: "Kiedy następna randka? - H."
Wzięłam telefon.
"Tym razem jest twoja inicjatywa. Zaskocz mnie."
Schowałam telefon i pojechałam do domu.
Teraz jeszcze przetrwać bal i mam dziś spokój.
Ooo ! Ciekawie, ciekawie ! ;] ;]
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam na następny ! ;p
Pozdrawia. ;pp
Cieszę się, że Ci się podoba.
OdpowiedzUsuńNa razie nie wiem, kiedy napiszę następny.
:):):)
Boski !! <33
OdpowiedzUsuńA opowiadanie bardzoo wciąga <3