Miki. |
- O przepraszam, to moja wina. - powiedział dobrze mi znany męski głos.
- Nic się nie stało, Harry. - uśmiechnęłam się.- Czy mi się wydaje, czy ty nie czasem zrobiłeś to celowo?
- Yyy..., niee. Cześć Katherine.
Uniosłam lekko brwi. Ten jego łobuzerski uśmieszek mówił sam za siebie.
- Mogę przejść się z tobą? - spytał ze słodką minką.
- Proszę bardzo to nie mój park, więc spoko.
Szliśmy chwilę w milczeniu, przerywanym radosnym szczekaniem Mikiego.
- Czemu nie odpisałaś mi ?
- Bo może wtedy spałam? Zasnęłam oglądając film.
- Ach tak. To twój pies?
- Nie, Michaela, mojego przyjaciela. Przez najbliższych kilka dni ma go nie być, bo ma sesję w Hiszpanii. Kiedy popatrzyłam się na tego słodziaka, po prostu nie mogłam mu odmówić. W ogóle szczeniaczki są słodkie.
- Co prawda to prawda, chociaż ja bardziej przepadam za kotami.
- Nigdy nie miałam kota. Za to mam psa, w Polsce. Rodzice go ze sobą zabrali.
- Jak się wabi?
- Baxter. Wiem, dziwne imię. Ale nazwałam go tak kiedy miałam 9 lat, a wtedy różne dziwne rzeczy przychodziły mi do głowy.
- Na przykład? - spytał śmiesznie ruszając brwiami.
- Na pewno chcesz wiedzieć? - skinął głową. - Okej. Żeby nie było, że nie ostrzegałam. Jak byłam mała i mieszkałam jeszcze w Dorset, często lubiłam chodzić na plażę i czytać książki. Mamie zawsze mówiłam, że czytam na nabrzeżu, a tak na serio to skakałam po wystających z morza skałach, do takiej jednej dużej i płaskiej. Tam właśnie czytałam. Któregoś to razu wiatr mocno zawiał i książka wpadła do wody. Co zrobiłam? Wskoczyłam za nią. Miałam sporo szczęścia. Umiałam pływać, a morze było spokojne.
- I wyłowiłaś książkę? - widziałam tą ciekawość w jego oczach.
Był szczerze zainteresowany. Przy nim czułam się swobodnie, byłam... sobą. Nie często mi się to zdarzało. Zazwyczaj otaczało mnie tylu ludzi, że mowy nie było wytchnieniu,a tu... jest inaczej.
Harry nadal czekał na odpowiedź.
Skinęłam głową i zaśmiałam się.
- Oczywiście, że ją wyłowiłam, ale potem musiałam się długo tłumaczyć,dlaczego jestem cała mokra, skoro siedziałam na brzegu.
- Znalazłaś wytłumaczenie?
- Hmm... Chyba tak. Tego to już tak dobrze nie pamiętam, ale wydaje mi się, że to dziadek pomógł mi wyjść cało z opresji.
- Tęsknisz za nim?
- Tak, codziennie. To dla niego przyjechałam rok temu do Anglii. Wiele mnie nauczył i jestem mu za to wdzięczna.
- Masz rodzeństwo?
- Hahaha, sprawdzasz czy będziesz miał od kogo dostać jeśli mnie wkurzysz? Nie no, żartuje. Mam dwóch braci. Starszego o 5 lat Alana, który mieszka w Nowym Jorku i młodszego o 2 lata Gabriela. On mieszka z rodzicami w Polsce w rodzinnym mieście mamy. A ty masz...
- Siostrę starszą o 2 lata, Gemmę.
W tym momencie zadzwonił mój telefon.
"I can't believe I had to see,
The girl of my dreams cheating on me...".
Szybko wyjęłam telefon z kieszeni. Po samym dzwonku już wiedziałam kto dzwoni. Odebrałam.
- Proszę, proszę. Co to się stało, że sam Nathan Sykes do mnie dzwoni? Czyżby zaszczyt mnie kopnął?
Mina Harry'ego bezcenna. Ewidentnie był lekko zazdrosny, aż za dobrze znam tą minę. Igor zawsze miał taką.
Idiotko, nie myśl o nim!!!
- Zaszczyt mnie kopnie, jeśli moja przyjaciółka z dzieciństwa zgodzi się, żebym do niej wpadł wieczorem.
- Hahaha. Nie wpadaj, bo mi drzwi wyłamiesz, ale możesz do mnie przyjdź. Może akurat ci otworzę.
- Przyniosę pudełko lodów.
- No to lodom otworzę, a tobie to się jeszcze zastanowię. No jasne, że cię wpuszczę. Opowiesz mi jak wam poszła trasa koncertowa. To do zobaczenia.
- Paa. Widzimy się o 20?
- Ok, dla mnie może być. Paa.
Rozłączyłam się. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Tęskniłam czasami, za tymi naszymi głupimi rozmowami.
- To stary przyjaciel. Poznaliśmy się jak pojechałam z dziadkiem do Gloucester.Spędziłam tam 2 miesiące. Dobra koniec tematu. Chciałabym się zapytać...
-Tak? - od razu tak jakby wyraz twarzy mu się zmienił. Z ponurego na bardziej pogodny.
- Czy poszedłbyś ze mną do kina? Jak nie chcesz to nie, najwyżej Nathana skażę na moje towarzy...
Nawet nie dał mi dokończyć.
- Ależ bardzo chętnie. To o której się spotkamy?
- ...stwo. Hmm... Film zaczyna się o 20, więc przyjdź do mnie o 19. Adres przyślę ci smsem.
- Ok.
- No cóż, na mnie i na Mikiego już pora, bo muszę jeszcze pojechać po jego rzeczy do Michaela. To do zobaczenia jutro.
- Paa.
Wtedy pocałowałam go w policzek, odwróciłam się na pięcie i poszłam z rozbrykanym szczeniaczkiem w stronę domu.
Ciekawy rozdział ! xd
OdpowiedzUsuńNo no no!!
OdpowiedzUsuńŚwietny <3