niedziela, 12 sierpnia 2012

"Zawsze warto mieć nadzieję."

* Perspektywa Harry'ego. *


Właśnie wylądowałem w Londynie. Złapałem taksówkę i pojechałem prosto do szpitala.
Na miejscu spotkałem zapłakaną Darcy i jakiegoś chłopaka, który ją przytulał. Nie miałem pojęcia kim on jest.
Gdy tylko mnie zauważyła, Dar szybko do mnie podbiegła i objęła. Nadal płakała.
- Spokojnie Darcy. - przytuliłem mocniej ją do siebie. - Wszystko będzie dobrze.
- Ale... ona tam leży i jest nieprzytomna. - rozszlochała się jeszcze bardziej. - Ona się w ogóle nie rusza. 
- Ciiiiii.... Już dobrze. - starałem się ją pocieszyć, chociaż sam byłem zrozpaczony. - Zobaczysz, ona z tego wyjdzie. - zapewniałem ją łamiącym się głosem. - Jest silna. Da sobie radę. Ma dla kogo walczyć.
Darcy odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy.
- Tak myślisz? - spytała.
- Zawsze warto mieć nadzieję. - odparłem.
Zauważyłem lekarza.
Zaprowadziłem Dar do tamtego chłopaka. Usiadła na krzesełku, zamknęła oczy i oparła głowę o ścianę.
- Cześć, jestem Michael. - powiedział chłopak i wyciągnął do mnie rękę w geście powitania. - Szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach.
- Racja. - odparłem i uścisnąłem jego dłoń. - Zaopiekuj się Darcy, ja pójdę do lekarza. Może dowiem się czegoś więcej.
- Dobrze. - Mike skinął głową i odwrócił się do Dar.
Wróciłem się po walizkę, która stała na środku korytarza. Zostawiłem ją koło Darcy i Michaela, a sam poszedłem w kierunku w recepcji.
- Dzień dobry. - przywitałem się. - Jestem Harry Styles. Chciałem się dowiedzieć w jakim stanie jest Katherine Glass.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się do mnie młoda kobieta. - To ja do pana dzwoniłam. Proszę iść tym korytarzem, a potem skręcić w lewo. Trafi tam pan do gabinetu Dr Scotta, a on zapozna pana ze stanem pacjentki. 
- Dobrze. 
Poszedłem we wskazanym kierunku. Po chwili już pukałem do drzwi gabinetu.
Przywitał mnie lekarz w średnim wieku. Mógł mieć najwyżej 38 lat.
- Witam, jestem Dr Scott, a pan w sprawie... - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Harry Styles. Przyszedłem tu, bo chcę się dowiedzieć w jakim stanie jest Katherine Glass.
Przez maskę profesjonalizmu lekarza przebiło się współczucie.
- Ach tak. - westchnął. - Proszę niech pan usiądzie. Coś mi się zdaje, że to będzie długa rozmowa. Od czego by tu zacząć?
- Najlepiej od początku. - odparłem z niecierpliwiony.
- Dobrze. Jej obrażenia nie są zbyt rozległe. Tak jak już zdążyła panu powiedzieć pielęgniarka, spadła na nią jedna z samolotowych półek. Miała bardzo dużo szczęścia. - lekarz zmarszczył czoło. - Chociaż policja i straż pożarna nie rozumieją jakim sposobem znalazła się ona na podłodze. W każdym bądź razie to uratowało jej życie, a także dziewczynce, którą sobą zasłoniła. Wspomnę także o tym, że gdyby się nie znalazła na ziemi, zostałaby przebita na wylot przez drążek z półki, co z resztą stało się z zajmowanym przez nią wcześniej fotelem.
- Do rzeczy, proszę. - powiedziałem.
- Oczywiście. Oprócz licznych zadrapań i siniaków, ma wstrząśnienie mózgu, skręconą kostkę, a także poważny uraz kręgosłupa. - kontynuował cierpliwie. - Uraz jest na tyle poważny, że mogą być zagrożone funkcje motoryczne, w tym przypadku nóg.
- A nie można po prostu powiedzieć, że możliwe, że nie będzie mogła chodzić. - byłem kompletnie załamany, zmęczony i zirytowany. - Niech pan mówi po ludzku. Nie interesują mnie terminy medyczne.
- Spokojnie, panie Styles. - odparł lekarz. - Podczas operacji przekonaliśmy, że nerwy nie zostały uszkodzone. Z czego wynika, że będzie miała czucie w stopach.
- Ale nie ma pewności czy będzie chodzić?
- Tak, tu akurat nie mamy pewności, ale też prędko się o tym nie dowiemy.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie będzie mogła nadwerężyć kręgosłupa. Przez najbliższy miesiąc czy dwa nie pozostaje jej nic innego jak leżeć w łóżku. Musi odpoczywać, a ciało zregenerować. To chyba wszystko.
Zamilkł na chwilę.
- Och, bym zapomniał. Katherine była w ciąży.
- Jak to w ciąży?! - spytałem zaszokowany.
- W 2 tygodniu. Niestety dziecko nie miało szans na przeżycie, mimo iż się staraliśmy uratować oboje.
Zakryłem twarz dłońmi.
O Boże, Katherine poroniła. Kiedy ona mogła zajść w ciążę?
Czemu ja się zastanawiam. To oczywiste, że podczas imprezy u niej.
- Czy mógłbym ją zobaczyć? - spytałem.
- Oczywiście, ale ona i tak przez jakiś czas będzie nieprzytomna. Sala 32. Korytarzem w prawo.
- Dziękuję za rozmowę. - powiedziałem. - Do widzenia. - uścisnąłem dłoń lekarza i wyszedłem z gabinetu.
Stwierdziłem, że najpierw pójdę do poczekalni i zapoznam z sytuacją Darcy i Michaela.
Może uda mi się namówić dziewczynę, żeby wróciła do domu i trochę odpoczęła. W końcu już było grubo po północy.
Jednak nie było mi dane porozmawiać ze znajomymi, bo jakaś mała dziewczynka przytuliła się do moich nóg. Płakała. Za nią szły dwie kobiety. Przypuszczałem, ze to jej mama i babcia.
- Harry, to moja wina. - mamrotała. - Ona mnie zakryła.
Kucnąłem i spojrzałem na jej zapłakaną twarz. Wyglądała jakoś znajomo.
- To nie twoja wina. - powiedziałem. - Siedziałaś w samolocie obok Katherine?
- Tak. - pociągnęła nosem. - Tuż przed wypadkiem kazała mi się położyć na podłodze. Gdyby nie ona, już bym nie żyła.
- Czy my się już wcześniej spotkaliśmy, bo wyglądasz jakoś znajomo.
- Tak, byłam na podpisywaniu płyt. Jestem Rose. - powiedziała już nie płacząc.
Uśmiechnąłem się do niej delikatnie i przytuliłem ją.
- Nie martw się, Rose. - szepnąłem jej do ucha. - Lekarz powiedział, że wyjdzie z tego.
- Naprawdę?
- Tak, a teraz wracaj do mamy i babci. Jedźcie do domu i trochę odpocznijcie.
- Dobrze. Do zobaczenia, Harry- odpowiedziała całując mnie w policzek.
Odsunęła się ode mnie i pobiegła do mamy.
Szkoda, że nasze dziecko nie miało szans na przeżycie. Może by to była dziewczynka, taka jak Rose?
Westchnąłem ciężko i poszedłem wyjaśnić wszystko Dar i Michaelowi.
Namówiłem ich na powrót do domu. Pożegnałem się z nimi i wyciągnąłem telefon.
Zadzwoniłem do Liama. Odebrał po dwóch sygnałach i od razu wziął na głośnomówiący.
To była dłuuuga rozmowa.
Wziąłem moją walizkę i podszedłem do recepcji.
- Mam prośbę. Czy mógłbym zostawić u pani walizkę? - spytałem.
- Oczywiście. - odebrała ode mnie walizkę, a ja skierowałem się do sali nr 32.
Gdy zobaczyłem Kath, aż coś mnie ścisnęło w sercu. Wydawała się taka krucha i  bezbronna.
Leżała na boku, tak żeby nie naciskać na ranę na plecach.
Podszedłem do niej i usiadłem na krześle.
Patrząc na nią miałem ochotę się rozpłakać. Tak bardzo się o nią bałem i nie mogłem zrobić nic by jej pomóc.
Przytuliłem policzek do jej dłoni.
- Tak bardzo się co ciebie martwiłem, Katherine. - szepnąłem. - Boże, wariowałem w samolocie.  Tak się cieszę, że żyjesz. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Nigdy nie byłem tak przywiązany do żadnej dziewczyny. Zawsze to był niewinny flirt. Nigdy nic poważniejszego. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham. Gdybym mógł to zamieniłbym się z tobą miejscami, żebyś tylko nie musiała cierpieć.
Nie odstępowałem jej łóżka nawet na krok.
Byłem tak zmęczony, że nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Obudził mnie jakiś ruch. Czyjaś ręka gładziła moje włosy. Powoli otworzyłem oczy. Gdy tylko je otworzyłem, ujrzałem piękne szaro - błękitne oczy. Myślałem, że to sen.
Ona patrzyła na mnie i delikatnie się uśmiechała.
- Katherine... - szepnąłem.
- Ciiii... - odparła. - Nic nie mów. Ja wiem. - łza spłynęła jej po policzku. - Słyszałam co do mnie mówiłeś.
Poruszyła się, ale zaraz się skrzywiła.
- Spokojnie. - powiedziałem. - Musisz odpoczywać. Nie nadwerężaj kręgosłupa.
- Mam wrażenie jakbym miała nogi z betonu. - zamknęła oczy. - Ale chce mi się spać. Głowa mnie boli.
- Śpij. - podniosłem się z krzesła żeby pójść po lekarza, ale Kath złapała mnie za rękę.
Jak na osobę, która ledwie przeżyła katastrofę lotniczą miała mocny chwyt.
- Zaczekaj. - szepnęła sennie. - Dasz mi buziaka na dobranoc? Tak dla poprawy samopoczucia rekonwalescenta? - uśmiechnęła się.
- Oczywiście. - pochyliłem się. - Dla ciebie wszystko.
Pocałowałem ją w usta. Był to długi, słodki pocałunek.
- Teraz możesz iść. - odparła ze śmiechem.
Z uśmiechem na twarzy wyszedłem ze szpitalnej sali.
Skierowałem się do gabinetu lekarza. Poinformowałem go, że Katherine odzyskała przytomność, a on mi kazał iść do domu i porządnie się wyspać, bo zaraz im tu padnę z przemęczenia.
Niechętnie zgodziłem się z lekarzem. Poszedłem po moją walizkę.
Miałem już iść w stronę wyjścia, ale zatrzymała mnie pielęgniarka. Ta sama, która do mnie dzwoniła.
- Jest u nas torebka, a także walizka panny Glass. - powiedziała. - Może chciałby je pan zabrać?
- Tak.
Poszedłem za nią do szpitalnego składzika. Tam podała mi czarną torebkę z ćwiekami i czerwoną walizkę z orientalnym wzorem.
O dziwo torebka jak i walizka były w całkiem dobrym stanie.
Podziękowałem pielęgniarce i wyszedłem z budynku szpitala. Zamówiłem taksówkę.
Po dziesięciu minutach przyjechała taksówka.
Spakowałem walizki do bagażnika i pojechałem do mojego mieszkania.
W dwadzieścia minut byłem na miejscu. Zapłaciłem za kurs i wszedłem do domu.
Wszystko było tu tak jak zostawiłem to tydzień temu.
Cóż, długo to ja w trasie nie byłem.
Zamknąłem drzwi na klucz, zostawiłem walizki na korytarzu i skierowałem się prosto do sypialni.
Tam poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic.
Ubrałem byle jakie bokserki i położyłem się do łóżka.
Sprawdziłem, która jest godzina - 06:34.
No to jednak trochę pospałem w szpitalu.
Postanowiłem napisać smsa do chłopaków.

"Katherine odzyskała przytomność, ale nadal jest osłabiona. 
Dobra, ja idę spać. Cześć. :)"

Odłożyłem telefon na półkę nocną. Przyłożyłem głowę do poduszki i zasnąłem.


_____________
Spodobał się rozdział?
Dedykuję go Kasi z fbl liampaynee, która ma dziś urodziny. Sto lat. :*:*:*
No cóż skoro daliście radę dodać ponad 20 komentów, to dacie i 30.


Buziaki. :*

~ unromanticgirl

32 komentarze:

  1. Fajnie że tak szybko dodałaś nowy rozdział ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskakujesz o masakra ! Katherine była w ciąży tym to naprawdę mnie zaskoczyłaś ! ;]
    Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny jak zawsze ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow !
    Pozdrawiam. ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Katherine zachowała się świetnie zasłaniając sobą tą malutką dziewczynkę ! ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Po raz kolejny mnie zaskoczyłaś ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Brak mi słów ! xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Wielbię to opowiadanie ! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny ! ;***

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz to i mnie zaskoczyłaś. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak dobrze , że Kath się już wybudziła ! ;]

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję , że Katherine bd mogła chodzić ;d

    OdpowiedzUsuń
  14. Najlepszy moment jak Kath chciała buziaka od Harrego ! Urocze ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Zgadzam się z resztą komentarzy!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawe co bd dalej !

    OdpowiedzUsuń
  17. Czekam z mega niecierpliwością na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  18. rozział świetny :)
    Dziękuje za dedykace :*
    Nie musiałaś tego robić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam, to był taki prezent ode mnie. :D
      Buziaki. :*

      Usuń
  19. Ciąża ? Ooo ! Wow xd

    OdpowiedzUsuń
  20. Wciągneło mnie na maxaa

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak zwykle świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  22. o! Dzieje się !

    OdpowiedzUsuń
  23. Ubóstwiam Twojego bloga! ;dd

    OdpowiedzUsuń
  24. Nareszcie udało mi się to wszystko przeczytać. No.. zaskoczyłaś, ale mimo rozwoju sytuacji to miłe zaskoczenie bo dużo się dzieje. Mam nadzieje, że Kath wyjdzie z tego w co ją wpakowałaś i czekam na dalsze rozdziały. Teraz już będę czytać regularnie, słowo harcerza :D x

    OdpowiedzUsuń
  25. Wow ! Rozdział świetny i zaskakujący ! Dzieje się coś i to jest super !!

    OdpowiedzUsuń