* Perspektywa Katherine. *
Obudziłam się i przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem. Potem uświadomiłam sobie, że jestem w Pemberley. Rozejrzałam się po pokoju. Słońce chyliło się ku zachodowi.
Ile ja spałam? Wiem tylko, że w końcu należycie wypoczęłam.
Darcy już pewnie pojechała z Zaynem.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
Chłopak zaskoczył mnie, zwracając się do mnie po pomoc, ale jakbym mogła nie pomóc w uszczęśliwieniu mojej najlepszej przyjaciółki?
Taa, wolałam zajmować się cudzymi problemami niż własnymi.
Spojrzałam na półkę nocną, ale nie zauważyłam mojego telefonu.
Hmm... jak miło.
Powoli zwlekłam się z łóżka. Stanęłam na nogach, ale tak się zachwiałam, że aż usiadłam.
- Szlag! - powiedziałam.
Za drugim podejściem poszło mi trochę lepiej. Dla utrzymania równowagi, opierałam się o łóżko.
Zajrzałam do kufra, stojącego przed łóżkiem. Leżał tam , gdzie go zastawiłam.
Wyjęłam ze skrzyni tablet, a następnie usiadłam na kufrze.
Połączyłam I Pada z telewizorem i zaczęłam pisać notkę. Wybrałam zdjęcie z Wielkanocy. Byłam na nim ja, Gabbe i Alan. Tacy... zadowoleni z życia.
Westchnęłam i wróciłam do pisania.
" Hmm... długo mnie tu nie było. Dlaczego? Praktycznie każdy wie.
Przynajmniej żyję. Huraaaaa! Taa, zero w tym entuzjazmu.
Dziękuję za te wszystkie miłe rzeczy, które pisaliście na tym blogu, na Twitterze i na angielskim blogu.
Nie wiedziałam, że aż tylu ludzi się o mnie martwi.
Już rozumiem, dlaczego ludzie nienawidzą pytania "Jak się czujesz?", no może są wyjątki.
Np. niektóre starsze panie. Nie wnikam.
Odpowiadając na to pytanie, czuję się... w miarę dobrze. Oprócz irytująco w połowie niesprawnych nóg, fizycznie nic mi nie dolega.
Psychicznie? Nie będę zgłębiać tego tematu.
Nie wiem, jak często będę tu zaglądać, bo czeka mnie rehabilitacja.
Buziaki. :*"
Oparłam się o łóżko. Usłyszałam dźwięk nawiązywanej rozmowy.
Liam.
Odebrałam. Na ekranie telewizora ukazała mi się twarz Liama.
- Hej. - powiedział. - Jak się masz?
- Jeszcze raz zada mi ktoś to pytanie, albo spyta jak się czuję, a wybuchnę.
- Hmm... zirytowana, co? - uniósł lekko brwi.
- Wredny jesteś. - odparłam lekko się uśmiechając.
- Ja?! - spytał z udawanym niedowierzaniem. - Wypraszam sobie.
Zaśmiałam się.
- Co to się stało, że zadzwoniłeś.
- Pokazało na skype, że jesteś dostępna, a to w ostatnim czasie rzadkość. Trzeba wykorzystać okazję. - zamilkł na chwilę. - A teraz tak szczerze, co u ciebie?
- Wszystko i nic.
- Wyczerpująca odpowiedź.
- No co?! Nie mam zamiaru opowiadać o tym jak to chodzę gorzej niż Lux. - spojrzałam na ekran. - Tak, użalam się nad sobą. Życie jest straszne, a wszyscy mi nadskakują jakbym była jakąś bombą zegarową. Wyczerpująca odpowiedź? - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Drażni cię to. Właśnie dlatego wszystkich odpychasz? - po chwili dodał. - Dlatego jego odpychasz?
Zobaczyłam drzwi uchylające się za Liamem. Moja reakcja była natychmiastowa.
W głowie miałam jedną myśl: "PADNIJ!"
Zaraz leżałam jak długa na podłodze.
- Au! - krzyknęłam z bólu.
Podłoga nie jest zbyt miękka, mimo grubego dywanu. Przynajmniej jestem poza zasięgiem kamerki.
- Z kim gadasz Li? - spytał Harry.
- Yyy... z... yyy... z Karen! - nie no dzięki, ile to ja jeszcze imion będę miała?
Stary, jesteś mało przekonujący.
- A kto to? - Harry chyba też tak myślał.
- Koleżanka z dzieciństwa.
- Taa, jasne. - odparł Hazza. - To ja sobie idę.
Drzwi trzasnęły. Odrobinę za mocno i to go zdradziło.
Zorientował się, że to ze mną rozmawia Liam.
Westchnęłam, skoro i tak miałam mu powiedzieć to równie dobrze może dowiedzieć się teraz.
- Poszedł sobie? - nie muszą wiedzieć, że wiem, że on nie wyszedł.
- Uhm, taak. Nie ma go tu.
- Okej. To na czym my tu skończyliśmy?
- Na twoim odpychaniu nas i Harry'ego w szczególności. Mogłabyś już wstać z tej podłogi.
- Hmm... Bardzo bym chciała, ale ta podłoga jest taaaaka wygodna. - powiedziałam z sarkazmem. - A tak na serio wstać nie mogę. Nogi chwilowo odmawiają mi posłuszeństwa. Słodko, nieprawdaż?
- Ookej. To odpowiesz na pytanie?
Oni mnie nie widzieli, ale ja ich owszem. Ale głupia sytuacja.
- Jak sam się przed chwilą przekonałeś, jestem zarąbiszczo niesprawna. Moje kalectwo, wzbudza współczucie i litość, a ja tego nie cierpię.
- I dlatego to robisz?
- Nie potrafię tego wyjaśnić. - łzy zapiekły mnie pod powiekami. - Zresztą nie zrozumiesz.
- Skąd wiesz?
- To mnie zabija. Budzę się każdego dnia i zastanawiam się czy dam radę wstać bez niczyjej pomocy. Kiedy już myślę, że dam sobie radę, nagle tracę grunt pod nogami. - głos mi drżał, a łzy spływały po twarzy. - A kiedy widzę jak staracie się mi pomóc... czuję się jeszcze gorzej. Uświadamiam sobie jak niewiele teraz mogę sama zdziałać. Zdana na łaskę i niełaskę innych. - powiedziałam z goryczą. - Wiem, że nie chcecie źle, ale ja tak nie mogę. Do tego wszystkiego Harry... przez ostatnie 2 miesiące, obchodził się ze mną jak z jajkiem. Rozumiem, że bał się, że mnie straci, ale ja jestem żywym człowiekiem! Nie rozbiję się na kawałki, za każdym razem gdy upadnę.
Miałam wrażenie, że powiedziałam za dużo.
Spojrzałam na ekran i zauważyłam jak poduszka przelatuje przez pokój i uderza w ścianę.
Oho, Harry się wkurzył.
- I to jest powód? - spytał z niedowierzaniem Liam. - Po prostu wstydzisz się własnego kalectwa?
- Wiesz, zaczynam żałować, że w ogóle zaczęłam tą o tym rozmawiać. Ty tego nie rozumiesz.
- Przepraszam. - odparł skruszony. - Nie tak to miało zabrzmieć.
- Ale zabrzmiało. - zamilkłam na chwilę. - Harry możesz wyjść z ukrycia. Wiem, że nie wyszedłeś z pokoju.
- Skąd wiedziałaś?
- To było ostentacyjne trzaśnięcie drzwiami. Ono cię zdradziło.
- Ach, tak. Liam, możesz wyjść?
- Spoko, już mnie nie ma.
Podciągnęłam się powoli na kufer i usiadłam na nim.
- Co masz zamiar zrobić? - spytał Loczek.
- Ćwiczyć, aż będę w stanie normalnie chodzić.
- A co z nami?
Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć.
- Ja... - jego zbolała mina nie pomagała mi w powiedzeniu tego. - Uważam, że powinniśmy od siebie odpocząć. Przez jakiś czas.
- Zrywasz ze mną?
- Nie, po prostu musimy na jakiś czas dać sobie spokój.
- Taka jest twoja decyzja?
- Tak.
- A jeśli się z nią nie zgodzę?
- Nie wiem. - westchnęłam. - Harry nie utrudniaj mi tego.
- Nie odepchniesz mnie tak łatwo.
Łzy spływały mi po twarzy.
- Wiesz, że cię kocham jak nikogo innego na świecie. Może faktycznie obchodziłem się z tobą jak z jajkiem, ale robiłem to jedynie, bo chciałem się o ciebie troszczyć. Nie pozwolę, żebyś odepchnęła to, co jest między nami, dla tak zwanej "przerwy" w związku. Nigdy się na to nie zgodzę. Kiedy w końcu zrozumiesz, że ten wypadek nie ma dla mnie zbyt wielkiego znaczenia, bo liczy się dla mnie tylko to, że żyjesz. Choćby nie wiem co się działo, ja będę przy tobie. To co się wydarzyło powinno wzmocnić nasz związek, a nie zniszczyć.
- To jest coś z czym muszę sobie sama poradzić.
- Katherine... wiesz, że cię tak nie zostawię. Tak łatwo to się mnie nie pozbędziesz.
- Proszę, nie utrudniaj mi tego. - drżałam na całym ciele.
Dlaczego on musi być taki przekonujący?
Ciężko było mi podjąć tą decyzję, a on z łatwością mnie od niej odwodzi.
Zakryłam twarz dłońmi i starałam się oddychać głęboko.
- Zaufaj mi, proszę. Damy sobie z tym radę. Razem. - mówił cicho. - Poradzimy sobie, tylko nie odrzucaj tego co między nami jest.
Westchnęłam zrezygnowana.
- Dobrze. - powiedziałam ciągnąc nosem. - Niech ci będzie. Spróbujemy.
- Kocham cię. - uśmiechnął się delikatnie.
- Ja ciebie też kocham. - odparłam.
- I tak być powinno.
Czułam, że konflikt został zażegnany.
Po raz pierwszy od wypadku poczułam się naprawdę spokojna.
Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy.
Mój chłopak zdecydował, że wróci do domu wcześniej. Nie oponowałam, bo wiedziałam, że nie ma sensu się z nim kłócić i tak zrobi co zechce.
Po zakończeniu rozmowy, wróciłam do łóżka i próbowałam zasnąć.
Piętnaście minut później odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
___________________________________
Kolejny rozdział za nami. Jak się podoba?
Tak jak chcieliście znów wraca perspektywa Katherine.
Zastanawiam się nad zakończeniem tego opowiadania, chociaż jestem strasznie przywiązana do Kath i Hazzy.
Jeśli się nie rozmyślę, to będą się pojawiać kolejne rozdziały. Raczej już nie tak często jak teraz, bo niedługo szkoła się zaczyna, ale może na weekendach znajdę czas i będę pisać.
Zaczęłam też pisać opowiadanie o Liamie. Dodałam je tylko na próbę, bo nie wiem czy będę je kontynuować.
Zajrzyjcie, przeczytajcie i komentujcie.
Znajdziecie je w zakładce o nazwie "Song About You.".
Buziaki. :*
- Wyczerpująca odpowiedź.
- No co?! Nie mam zamiaru opowiadać o tym jak to chodzę gorzej niż Lux. - spojrzałam na ekran. - Tak, użalam się nad sobą. Życie jest straszne, a wszyscy mi nadskakują jakbym była jakąś bombą zegarową. Wyczerpująca odpowiedź? - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Drażni cię to. Właśnie dlatego wszystkich odpychasz? - po chwili dodał. - Dlatego jego odpychasz?
Zobaczyłam drzwi uchylające się za Liamem. Moja reakcja była natychmiastowa.
W głowie miałam jedną myśl: "PADNIJ!"
Zaraz leżałam jak długa na podłodze.
- Au! - krzyknęłam z bólu.
Podłoga nie jest zbyt miękka, mimo grubego dywanu. Przynajmniej jestem poza zasięgiem kamerki.
- Z kim gadasz Li? - spytał Harry.
- Yyy... z... yyy... z Karen! - nie no dzięki, ile to ja jeszcze imion będę miała?
Stary, jesteś mało przekonujący.
- A kto to? - Harry chyba też tak myślał.
- Koleżanka z dzieciństwa.
- Taa, jasne. - odparł Hazza. - To ja sobie idę.
Drzwi trzasnęły. Odrobinę za mocno i to go zdradziło.
Zorientował się, że to ze mną rozmawia Liam.
Westchnęłam, skoro i tak miałam mu powiedzieć to równie dobrze może dowiedzieć się teraz.
- Poszedł sobie? - nie muszą wiedzieć, że wiem, że on nie wyszedł.
- Uhm, taak. Nie ma go tu.
- Okej. To na czym my tu skończyliśmy?
- Na twoim odpychaniu nas i Harry'ego w szczególności. Mogłabyś już wstać z tej podłogi.
- Hmm... Bardzo bym chciała, ale ta podłoga jest taaaaka wygodna. - powiedziałam z sarkazmem. - A tak na serio wstać nie mogę. Nogi chwilowo odmawiają mi posłuszeństwa. Słodko, nieprawdaż?
- Ookej. To odpowiesz na pytanie?
Oni mnie nie widzieli, ale ja ich owszem. Ale głupia sytuacja.
- Jak sam się przed chwilą przekonałeś, jestem zarąbiszczo niesprawna. Moje kalectwo, wzbudza współczucie i litość, a ja tego nie cierpię.
- I dlatego to robisz?
- Nie potrafię tego wyjaśnić. - łzy zapiekły mnie pod powiekami. - Zresztą nie zrozumiesz.
- Skąd wiesz?
- To mnie zabija. Budzę się każdego dnia i zastanawiam się czy dam radę wstać bez niczyjej pomocy. Kiedy już myślę, że dam sobie radę, nagle tracę grunt pod nogami. - głos mi drżał, a łzy spływały po twarzy. - A kiedy widzę jak staracie się mi pomóc... czuję się jeszcze gorzej. Uświadamiam sobie jak niewiele teraz mogę sama zdziałać. Zdana na łaskę i niełaskę innych. - powiedziałam z goryczą. - Wiem, że nie chcecie źle, ale ja tak nie mogę. Do tego wszystkiego Harry... przez ostatnie 2 miesiące, obchodził się ze mną jak z jajkiem. Rozumiem, że bał się, że mnie straci, ale ja jestem żywym człowiekiem! Nie rozbiję się na kawałki, za każdym razem gdy upadnę.
Miałam wrażenie, że powiedziałam za dużo.
Spojrzałam na ekran i zauważyłam jak poduszka przelatuje przez pokój i uderza w ścianę.
Oho, Harry się wkurzył.
- I to jest powód? - spytał z niedowierzaniem Liam. - Po prostu wstydzisz się własnego kalectwa?
- Wiesz, zaczynam żałować, że w ogóle zaczęłam tą o tym rozmawiać. Ty tego nie rozumiesz.
- Przepraszam. - odparł skruszony. - Nie tak to miało zabrzmieć.
- Ale zabrzmiało. - zamilkłam na chwilę. - Harry możesz wyjść z ukrycia. Wiem, że nie wyszedłeś z pokoju.
- Skąd wiedziałaś?
- To było ostentacyjne trzaśnięcie drzwiami. Ono cię zdradziło.
- Ach, tak. Liam, możesz wyjść?
- Spoko, już mnie nie ma.
Podciągnęłam się powoli na kufer i usiadłam na nim.
- Co masz zamiar zrobić? - spytał Loczek.
- Ćwiczyć, aż będę w stanie normalnie chodzić.
- A co z nami?
Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć.
- Ja... - jego zbolała mina nie pomagała mi w powiedzeniu tego. - Uważam, że powinniśmy od siebie odpocząć. Przez jakiś czas.
- Zrywasz ze mną?
- Nie, po prostu musimy na jakiś czas dać sobie spokój.
- Taka jest twoja decyzja?
- Tak.
- A jeśli się z nią nie zgodzę?
- Nie wiem. - westchnęłam. - Harry nie utrudniaj mi tego.
- Nie odepchniesz mnie tak łatwo.
Łzy spływały mi po twarzy.
- Wiesz, że cię kocham jak nikogo innego na świecie. Może faktycznie obchodziłem się z tobą jak z jajkiem, ale robiłem to jedynie, bo chciałem się o ciebie troszczyć. Nie pozwolę, żebyś odepchnęła to, co jest między nami, dla tak zwanej "przerwy" w związku. Nigdy się na to nie zgodzę. Kiedy w końcu zrozumiesz, że ten wypadek nie ma dla mnie zbyt wielkiego znaczenia, bo liczy się dla mnie tylko to, że żyjesz. Choćby nie wiem co się działo, ja będę przy tobie. To co się wydarzyło powinno wzmocnić nasz związek, a nie zniszczyć.
- To jest coś z czym muszę sobie sama poradzić.
- Katherine... wiesz, że cię tak nie zostawię. Tak łatwo to się mnie nie pozbędziesz.
- Proszę, nie utrudniaj mi tego. - drżałam na całym ciele.
Dlaczego on musi być taki przekonujący?
Ciężko było mi podjąć tą decyzję, a on z łatwością mnie od niej odwodzi.
Zakryłam twarz dłońmi i starałam się oddychać głęboko.
- Zaufaj mi, proszę. Damy sobie z tym radę. Razem. - mówił cicho. - Poradzimy sobie, tylko nie odrzucaj tego co między nami jest.
Westchnęłam zrezygnowana.
- Dobrze. - powiedziałam ciągnąc nosem. - Niech ci będzie. Spróbujemy.
- Kocham cię. - uśmiechnął się delikatnie.
- Ja ciebie też kocham. - odparłam.
- I tak być powinno.
Czułam, że konflikt został zażegnany.
Po raz pierwszy od wypadku poczułam się naprawdę spokojna.
Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy.
Mój chłopak zdecydował, że wróci do domu wcześniej. Nie oponowałam, bo wiedziałam, że nie ma sensu się z nim kłócić i tak zrobi co zechce.
Po zakończeniu rozmowy, wróciłam do łóżka i próbowałam zasnąć.
Piętnaście minut później odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
___________________________________
Kolejny rozdział za nami. Jak się podoba?
Tak jak chcieliście znów wraca perspektywa Katherine.
Zastanawiam się nad zakończeniem tego opowiadania, chociaż jestem strasznie przywiązana do Kath i Hazzy.
Jeśli się nie rozmyślę, to będą się pojawiać kolejne rozdziały. Raczej już nie tak często jak teraz, bo niedługo szkoła się zaczyna, ale może na weekendach znajdę czas i będę pisać.
Zaczęłam też pisać opowiadanie o Liamie. Dodałam je tylko na próbę, bo nie wiem czy będę je kontynuować.
Zajrzyjcie, przeczytajcie i komentujcie.
Znajdziecie je w zakładce o nazwie "Song About You.".
Buziaki. :*
Mega!
OdpowiedzUsuńNie kończ tego opowiadania jest świetne ! ;***
OdpowiedzUsuńŚwietny !
OdpowiedzUsuńSzkoda , będzie jak zakończysz to opowiadanie ! ;((
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci już, że obłędnie piszesz ? :D I jeśli skończysz to opowiadanie to nie będę miała się na kim wzorować ! ;<
OdpowiedzUsuńHarry jest taki kochany!! ;]
OdpowiedzUsuńNaprawdę , naprawdę to jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam ! ;)
OdpowiedzUsuńLubię to <3
OdpowiedzUsuńTylko nie kończ , to opowiadanie jest mega ;D
OdpowiedzUsuńBoskie ! Nie możesz tego zakończyć ! Ludzie cię uwielbiają !
OdpowiedzUsuńJa też i to bardzoo !
Kocham to opowiadanie i rozdział super !
Ciekawie , ciekawie ! ;]
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ! ;p
super czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńZaglądam tutaj codziennie ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...
Swietny :* Zreszta jak zawsze :*
OdpowiedzUsuńswietne, nie koncz <3
OdpowiedzUsuńJuż nie moge się doczekac następnego . ;p
OdpowiedzUsuńBooskoo ..
OdpowiedzUsuńMasz talent ;d
OdpowiedzUsuńnie kończ go jest świetne :*
OdpowiedzUsuń-liampaynee
Ciekawie , Ciekawie ! ;]
OdpowiedzUsuńCiężko mi będzie rozstać się z tym opowiadaniem , jeżeli je skończysz xdd ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest megaa !!
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie xxx
Idealne !
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba !
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział tak jak inne
OdpowiedzUsuń;]
OdpowiedzUsuńKocham to !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń