poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Samolot.

*Perspektywa Harry'ego*

Siedziałem na kanapie w garderobie popijając pepsi ze szklanki i zastanawiałem się, co teraz robi Katherine.
Pewnie śpi.
Dostałem powiadomienie na Twitterze.
Uśmiechnąłem się. Kath.
Lecz po przeczytaniu jej wpisu zmarszczyłem czoło.
Dlaczego tak szybko wraca do Londynu? Przecież miała być w Polsce przez dwa tygodnie. Dziwne.
Miałem jakieś  niejasne uczucie, że coś się dziś wydarzy i to niekoniecznie dobrego.
Zamyśliłem się.
Po chwili do pomieszczenia wszedł Zayn.
- Co tak siedzisz? - spytał. - Zaraz wychodzimy na scenę. Ruchy, ruchy.
- Chwila. - odparłem.
Wstałem z kanapy i przeciągnąłem się.
Po chwili pojawiła się reszta zespołu i razem wyszliśmy na scenę.

~ * ~ 

Koncert można zaliczyć do jak najbardziej udanych.
Zadowoleni z siebie, ale i zmęczeni pojechaliśmy  do hotelu.
Gdy byliśmy na miejscu, poszliśmy do windy, która zawiozła nas na 4 piętro.
Po chwili byliśmy już w naszym apartamencie.
Klapnąłem na kanapę razem  z Lou i Niallem.
- To co robimy? - spytał Louis.
- Może pooglądamy telewizję? - zaproponował Liam.
- I zamówimy coś do jedzenia? - dodał Niall. - Jestem głodny.
Zayn poszedł zamówić coś do jedzenia, a Loui włączył TV i zaczął skakać po kanałach.
- Weź cofnij. - powiedział Liam. - Są wiadomości.
- "Na londyńskim lotnisku miała miejsce katastrofa lotnicza. Boeing 777 linii British Lane rozbił się tuż przed progiem pasa startowego podczas lądowania na lotnisku Heathrow, po ponad czterogodzinnej podróży z Polski. Spośród 152 osób znajdujących się na pokładzie (136 pasażerów i 16 osób załogi) 95 osób zginęło, a 57 pasażerów jest rannych, w tym 13 w stanie krytycznym..." - mówiła spikerka.
Więcej już nie słuchałem. Byłem przerażony.
Czy ona leciała tym samolotem? Oby nie.
- Harry, co ty tak zbladłeś? - spytał Zayn.
Patrzyłem przed siebie próbując wykrztusić odpowiedź przez ściśnięte gardło.
- Katherine napisała na Twitterze, że wraca do Londynu. Ona... ona mogła lecieć tym samolotem. - wyszeptałem ledwie panując nad emocjami.
- Jesteś pewny? - spytał zaniepokojony Lou. - Może nie tym samolotem poleciała.
- Nie wiem. - powiedziałem głosem wypranym z emocji. - Ale za nic nie mogę jej stracić.
- Spokojnie. - Liam poklepał mnie po ramieniu. - Na pewno jest cała i zdrowa.
- Tak myślisz? - spojrzałem na niego. 
- Tak myślę.
Poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem telefon i sprawdziłem wyświetlacz.
- Jakiś nieznany numer.  - powiedziałem zrywając się z kanapy. - Halo?
- Jestem Jane Lynch, pielęgniarka ze szpitala świętej Elżbiety. Dzwonię w sprawie Katherine Margaret Torence Glass. Pan to jak mniemam Harry Styles?
- Tak. - wyszeptałem.
- Według jej książeczki zdrowotnej, w razie wypadku, w pierwszej kolejności mamy zadzwonić do pana.
- Co z nią? Czy ona... czy ona żyje?
- Tak, ale jest poważnie ranna. Jest jedną z osób, które przeżyły katastrofę lotniczą.
- Słyszałem o tym. W jakim jest stanie?
- Aktualnie jest operowana. Miała dużo szczęścia, że przeżyła. Niestety półka na bagaże, która znajdowała się nad nią, roztrzaskała się na kawałki i jeden z nich wbił się w kręgosłup. Na razie nie ma pewności czy będzie miała czucie w nogach, czy też będzie chodzić.
- O Boże. - powiedziałem zakrywając twarz. - Ale są szanse, że wyjdzie z tego?
- Znikome. - odparła. - Ale owszem są.
- Dziękuję za informacje. - westchnąłem ciężko. - Nie ma mnie teraz w kraju, ale postaram się jak najszybciej wrócić. Czy mogłaby pani do mnie zadzwonić, jak już Katherine będzie po operacji.
- Oczywiście. - zamilkła na chwilę. - Proszę się zanadto nie martwić, panie Styles, to silna dziewczyna. Powinna wyzdrowieć.
- Mam taką nadzieję. Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia. - odpowiedziała i rozłączyła się.
Miałem wrażenie, że świat wali mi się na głowę. Strasznie bałem się o nią. Tak niedawno ją poznałem, a już zawojowała moje serce.
Żadna z moich byłych dziewczyn, nie była dla mnie tak ważna jak ona.
Powoli usiadłem na kanapie, zamknąłem oczy i oparłem głowę o zagłówek.
Wiedziałem, że chłopaki z urywków rozmowy zrozumieli co się stało.
- Co zamierzasz zrobić? - spytał Lou.
- Nie mam pojęcia. Chciałbym jak najszybciej wrócić do Londynu, ale nie mogę od tak po prostu olać trasę.
- Powiedz mi szczerze. Co jest dla ciebie ważniejsze? - spytał Zayn. - Koncerty, sława i fani czy dziewczyna, którą kochasz, i która teraz cię bardziej potrzebuje niż my?
- Oczywiście, że Kath, ale co na to powie Paul. Przez ze mnie będzie musiał odwołać koncerty.
- O to się nie martw. - powiedział Niall. -  Zawsze, któryś z nas może zaśpiewać twoje kwestie. Poza tym fanki to zrozumieją.
- Niall ma rację. - stwierdził Liam.
- Naprawdę? - blondasek zrobił zaskoczoną minę.
- Tak, ale wracając do tematu rozmowy. Powinieneś wrócić do Londynu i zaopiekować się Katherine.
- My damy sobie radę. - dodał Lou, a reszta przytaknęła.
- No dobrze to ja idę zabukować sobie bilet do domu. Mógłby, któryś z was... - spojrzałem na otwierające się drzwi. - O wilku mowa. Paul, jest taka sprawa. Muszę koniecznie wrócić do Anglii.
- Tak, wiem. Słyszałem o tym wypadku. - skinął głową. - Leć do niej. Spotkałem ją tylko jeden raz na lotnisku, ale wiem, że to wyjątkowa dziewczyna. Masz moje pozwolenie.
- Dzięki. - odparłem i poszedłem do sypialni, którą dzieliłem z Lou.
Wyjąłem walizkę z szafy i zacząłem pakować do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Potem włączyłem laptopa i zabukowałem bilet do Londynu. Miałem farta, ostatni bilet na dzisiejszy lot.
Miałem jeszcze 2 godziny do odprawy, dlatego postanowiłem wziąć prysznic.
Lekko zrelaksowany poszedłem się ubrać. Ubrany w to <klik>, nałożyłem czarne conversy i wyszedłem z pokoju ciągnąc walizkę.
Usiadłem jeszcze chwilę w salonie i zjadłem kawałek pizzy.
Cały czas zastanawiałem się, co teraz będzie. Martwiłem się o nią.
Spojrzałem na zegarek.
Pora się zbierać.
Wstałem z kanapy.
- Zadzwoń jak będziesz na miejscu. - powiedział Louis.
- I jak będziesz wiedział coś więcej. - dodał Liam.
- Dobrze. - odparłem.
Zabrałem walizkę i zjechałem windą na parter. Wsiadłem do pierwszej taksówki jaka się zatrzymała. Po 25 minutach byłem na lotnisku. Przeszedłem przez odprawę i już byłem w samolocie.
Teraz tylko dziesięć godzin lotu i w końcu dowiem się, co tak naprawdę się wydarzyło.
Błagam Katherine, trzymaj się. Nie mogę cię teraz tak po prostu stracić.

__________________
Długo przeze mnie oczekiwany rozdział jest.
Wiem, dość zaskakujący obrót sytuacji.
Mama nadzieję, że wam się spodobał.

Buziaki. :*

~ unromanticgirl

22 komentarze:

  1. Nie spodziewałam sie tego. Zaskakujesz kochana. czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma co tego to się chyba nikt nie spodziewał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię zaskakiwać ludzi. :D
      Poza tym gdyby zawsze było gładko i słodko, to to opowiadanie stałoby się nudne.
      Przynajmniej ja tak uważam.

      Buziaki. :*

      Usuń
  4. oj zaskakujesz naprawdę ! ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe co bd dalej !?

    OdpowiedzUsuń
  7. Masakra !
    Oby Katherine mogła chodzić !
    Nie spodziewałam sie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Straszny rozdział chodzi oczywiście o Katherine!
    Proszę Cię tylko żeby ona mogła chodzić żeby wyszła z tego !

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział się podobał jak zawsze!
    Tylko nie chcemy żeby Kath miała takie straszne obrażenia ! Żeby mogła chodzić !.

    OdpowiedzUsuń
  10. Harry naprawdę jest kochany że tak rzucił wszystko i wrócił do Londynu !

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże rozdział na prawdę szokujący ! Jak czytałam to miałam trochę łzy w oczach, z tego co się wydarzyło.
    Umiesz tworzyć napięcie na prawdę mega !! A Harry zachował się wspaniale !
    Czekam na następny ! I oby pojawił się jak najszybciej !

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam się z komentarzami powyżej !

    OdpowiedzUsuń
  13. oo! się poroniło !

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdziaŁ !

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam nexta ! ;p

    OdpowiedzUsuń