czwartek, 27 lutego 2014

Nowy rok, nowe postanowienia, nowe życie.

Czas spędzony w Pemberley, pozwolił mi przemyśleć wiele spraw, nabrać do siebie dystansu i kilka rzeczy zrozumieć.
Na szczęście zapalenie płuc można uznać już za przeszłość. Jestem zdrowa jak ryba, za którą nie przepadam. Mój samochód już wrócił z naprawy, także mogę już wrócić do Londynu.
Właśnie pakowałam swoje ostatnie rzeczy, kiedy mój telefon zadzwonił. Jak zauważyłam na wyświetlaczu zdjęcie Darcy, to już wiedziałam, że szykuje się dla mnie niezły ochrzan.
- Halo?
- Ty mała, wredna piczko! Czemu się do mnie nie odzywasz? Wszelki słuch o tobie zaginął, nikt nie wie co się z tobą dzieje. Co to do cholery ma być?! Że aż ja musiałam dzwonić, żebyś, kurwa, w końcu odebrała?! Co ty jakaś księżniczka jesteś? Ja pierdole, przez ostatni tydzień słyszę tylko: "Gadałaś z Katherine? W ogóle od nikogo nie odbiera. Bla, bla, bla." A co ja kurwa twoja niańka jestem czy może sekretarka. GPS'u ci nie wszczepiłam, to nie wiem gdzie jesteś, a wszyscy myślą, że może ja coś wiem. No sorry jako wróżka nie dorabiam, to niby jak mam wiedzieć.
- Boże, Darcy, oddychaj. Bo zaraz się zapowietrzysz.
- Zaraz ty się kurwa zapowietrzysz jak ci yyyyyhhhh. - mogę sobie wyobrazić jak zaciska pięści jakby mnie dusiła.
Potem zaczęłam się śmiać, bo co innego mogłam zrobić. Ta sytuacja była aż nazbyt komiczna.
- Czego rżysz?! Oni tu już taki raban narobili, chcieli nawet zgłosić zaginięcie i szukać cię po szpitalach. Ja pierdolę, jeśli przez ciebie osiwieję, to ty będziesz płacić za fryzjera. Ale najpierw własnoręcznie wyrwę ci kudły.
- Rozumiem Dar, że jesteś zła...
- Wściekła by lepiej pasowało.
- No dobra, wściekła, ale ja bardzo potrzebowałam czasu dla siebie.
- A co tego wymagało, że musiałaś postawić wszystkich w stan najwyższej gotowości?
- Zerwałam z Harrym.
- Co?! - krzyknęła zaskoczona.
- Zerwałam z Harrym. Tak, dobrze słyszysz.
- Wiem, że się miedzy wami ostatnio nie układało, ale żeby od razu zrywać? - w wyobraźni widziałam, jak marszczy czoło. - Dziwne, on o niczym nam nie powiedział.
- Jak bym była na jego miejscu i zrobiła to co on, to też bym się nie przyznała. - mruknęłam.
- Co on ci zrobił? - czułam, że jest wkurzona, ale tym razem jej gniew nie był skierowany na mnie.
- To nie jest rozmowa na telefon. Właśnie się pakuję i za około dwie godziny będę w Londynie. Do tego czasu nie gadaj z nikim, o tym co ci wspomniałam.
- No dobra, ale za dwie godziny widzę cię całą i zdrową w mieszkaniu. Rozumiemy się?
- Tak jest, panno Spencer. - zaśmiałam się.
- A co mam reszcie powiedzieć, jeśli mnie spytają o ciebie? Wiedzą, że do ciebie zadzwoniłam.
- Powiedz, że rozmawiałaś ze mną, nic mi nie jest i że wracam dzisiaj do Londynu, także nie muszą siać paniki.
- No dobra. To do zobaczenia.
- Pa. Kocham cię. - westchnęłam. - I dziękuję, że się o mnie troszczysz.
- Taa, też cię kocham. Pamiętaj, dwie godziny i ani minuty dłużej.
- Oczywiście. - zaśmiałam się i rozłączyłam.
Spakowana zeszłam na dół, pożegnałam się z Naną i resztą domowników, po czym, z pomocą Roba, zaniosłam moje rzeczy do bagażnika, wsiadłam do samochodu i wyjechałam z posiadłości.
Niecałe półtorej godziny później byłam w Londynie. Jednak zanim pojechałam do domu, była pewna sprawa, którą musiałam załatwić przed powrotem.

Kiedy wjechałam do podziemnego garażu, zauważyłam samochód Dar, zaparkowany na miejscu dla gości.
Zaparkowałam, zabrałam swoje rzeczy, nie mało się przy tym krzywiąc przez żebra, wsiadłam do windy i zaraz byłam w moim mieszkaniu.
Kiedy weszłam do mieszkania, zobaczyłam tam wszystkich, włącznie z osobą, którą nie miałam ochoty widzieć. O ile wcześniej o czymś rozmawiali, tak na mój widok zamilkli. Potem zerwał się straszny rejwach. Jeden mówił przez drugiego. Każdy miał coś do powiedzenia, a jedyne co chciałam to to, żeby choć na chwilę się zamknęli.
Postawiłam moją torbę na podłodze razem z torebką i miałam właśnie zdjąć płaszcz, kiedy ktoś się na mnie rzucił i mocno uścisnął. Była to Darcy. Zaczerpnęłam głośno powietrze, krzywiąc się z bólu.
- Boże, Darcy. Nie ściskaj mnie tak mocno.
- Kath, co ci jest? - spytała się, odsuwając na odległość ramion.
- To nic takiego, tylko pęknięte żebra. - mruknęłam cicho.
- Katherine, co ty robiłaś?!
- Nie ważne, później ci wytłumaczę, tylko daj mi się rozebrać.
- Okey. - powiedziała i się delikatnie uśmiechnęła. - Dobrze znów cię widzieć.
Uśmiechnęłam się, po czym zdjęłam buty, płaszcz, a na końcu komin i czapkę.
Potem usłyszałam jak ktoś gwałtownie wciąga powietrze.
- Obcięłaś włosy?! - wykrzyknęła Toni.
Spojrzałam na nią i przejechałam dłonią po włosach.
- No tak. Podobają mi się takie. - uśmiechnęłam się. - A wam nie? - rzuciłam okiem na Harry'ego, który zacisnął usta w cienką linię. - Trudno. Ważne, że mi odpowiadają. A teraz przepraszam, ale idę się położyć. Jestem zmęczona, a lekarz kazał mi się nie przemęczać.
Po tych słowach, zgarnęłam swoje rzeczy i poszłam do mojej sypialni, z Darcy drepczącą mi po piętach.
- To może teraz mi wytłumaczysz, co się stało? - spytała, zamykając drzwi.
- Chodź. - poklepałam miejsce obok siebie na łóżku, a kiedy usiadła, zaczęłam mówić. - Cóż, od czego mam zacząć?
- Żebra?
- Miałam wypadek.
- Jakiego rodzaju?
- Sarna wyskoczyła mi na drodze. Ledwo co wyhamowałam, ale auto wpadło w poślizg i rozbiło o drzewa.
- Na pewno nic ci nie jest?
- Tak, to tylko pęknięte żebra. Rozcięcia na łuku brwiowym praktycznie już nie widać, a po wstrząśnieniu mózgu nie ma śladu. Tak jak i po zapaleniu płuc.
- A zapalenie płuc skąd?
- Szłam 4 mile na piechotę. W śnieżycę.
- Ty to masz postrzelone pomysły. No, ale gdzie w tym bałaganie ma miejsce Harry?
- Po zerwaniu z nim postanowiłam pojechać na kilka dni do Pemberley.
- Ale dlaczego z nim zerwałaś?
- Bo mnie zdradzał. Z Taylor Pieprzoną Swift.
- Żartujesz! - wykrzyknęła.
- Czy ja wyglądam jakbym żartowała?
- A to skurwiel. Ja mu jeszcze pokażę, że... - zaczęła wstawać z łóżka.
- Darcy, odpuść.
- Ale dlaczego? Należy mu się.
- Darcy. Oficjalna wersja jest taka: zerwałam z Harrym, bo nam się nie układało i miałam tego wszystkiego dość. Chciałam, żebyśmy od siebie odpoczęli.
- Upokorzył cię zdradzając z inną, a ty go jeszcze kryjesz?! Katherine, do cholery, co z tobą jest nie tak?!
- Nie zapominaj o jednym, Dar. - powiedziałam spokojnie. - On jest częścią zespołu. Nie chcę, żeby przeze mnie relacje między nimi się pogorszyły. Uwierz mi, tak będzie dla nas wszystkich najlepiej.
- Tak nie może być. To jak pieprzony syndrom sztokholmski. Będą na ciebie krzywo patrzeć, a on ma mieć się dobrze? Kath, nie rób sobie tego.
- Darcy, to definitywny koniec. Nie mam ochoty widywać się z Harrym, a tak...
- Wiesz co, nie kończ. Lepiej nie kończ, bo doprowadzisz mnie do białej gorączki, a wtedy to nie skończy się najlepiej dla wszystkich. - powiedziała kręcąc głową, po czym wszyła bez słowa z pokoju.
To by było na tyle, jeśli chodzi o normalny powrót do domu.

* Perspektywa Darcy. *

Gniew buzował we mnie jak nieposkromiony pożar. To co się działo, po prostu nie mieściło się w głowie.
- Darcy, wszystko w porządku? Co ona powiedziała? - spytał Zayn z troską w oczach.
- Niewiele. Tylko tyle, że miała wypadek, ale wszystko już jest okey. - mówiąc to patrzyłam na Harry'ego.
"Czujesz się winny?" mówiły moje oczy. Jednak jemu nawet mięsień na twarzy nie drgnął.
A mi puściły nerwy. Szybko podeszłam do Harry'ego i z całej siły go spoliczkowałam.
- Palant. - powiedziałam i z dumnie uniesioną głową wyszłam z salonu kierując się w stronę wyjścia.
Jeszcze jedna minuta tam spędzona, a szlag by mnie trafił.

* Perspektywa Harry'ego. *

Wiedziałem, że tak to się skończy. Po prostu nie mogła załatwić tego jak normalny człowiek, tylko odstawia ten cały cyrk.
Najpierw znika, potem nagle wraca, a teraz jeszcze ścięła włosy.
To było celowe, wiedziała, że uwielbiam jej piękne, długie loki.  Chociaż teraz, to w sumie nieważne. Niech sobie robi co chce. Droga wolna, sama ze mną zerwała.
Ale sam do tego doprowadziłeś.
Między nami się od dawna nie układało.
Bo dawałeś jej powody, żeby się martwiła, podejrzewała.
Sama też dała mi ich wiele.
Doskonale wiesz, że żaden z tych powodów nie był prawdziwy.
Może i nie, ale i tak coś musiało być na rzeczy. Taylor jest całkowicie inna niż Katherine. Jest jak powiem świeżego powietrza dla duszącego się człowieka.
Ale to Katherine jest tą, którą nadal kochasz.
Nie, to nie prawda. Już jej nie kocham. Już nie.
Ten cichy głos w mojej głowie nie dawał mi spokoju.
Potem pojawiła się Darcy, spoliczkowała mnie. Było pewne, że Katherine powiedziała jej prawdę.
- Dlaczego ona to zrobiła? - spytał zaskoczony Michael.
- Nie mam pojęcia. - powiedziałem, rżnąc głupa.
- Bo się dowiedziała, że ja i Harry ze sobą zerwaliśmy. - powiedziała Katherine wchodząc do salonu. - W sumie to ja zerwałam z nim, tak dla jasności.
- Ale dlaczego spoliczkowała Harry'ego, skoro to ty zerwałaś. - Niall zmarszczył czoło.
- Bo odniosła mylne wrażenie, że to była wina Harry'ego.
Dlaczego ona to robi? Dlaczego ona mnie kryje? Nic tu się nie trzyma kupy. Czuję, że ją dotkliwie zraniłem, a ona mimo to bierze całą winę na siebie. Czułem, że tak nie może być.
Właśnie miałem temu zaprzeczyć, kiedy Kath spojrzała na mnie znacząco, a jej oczy krzyczały bezgłośnie: "Nawet tego nie próbuj, Styles."
- Zerwałam, bo nam się nie układało, a oboje tylko na wzajem się męczyliśmy. Więcej nie musicie wiedzieć. - to mówiąc, skierowała się do kuchni.
Poszedłem za nią.
- Po co ty to robisz? - spytałem cicho.
- Jeszcze mi za to podziękujesz. - odparła równie cicho. - Pozdrów ode mnie swoją nową dziewczynę. Mam nadzieję, że dobrze jej z tym, że rozpieprzyła cudzy związek.
- Nie zapominaj, że to ty zerwałaś.
- Bo ty mnie zdradzałeś.
- Widywałem się z nią, ale z nią nie spałem.
- Skoro jesteś niewinny, to po co się tłumaczysz? - westchnęła ciężko. - Zresztą nic mnie to nie obchodzi. Nasz związek to przeszłość. Wybacz, ale jak na razie na przyjaźń z tobą się nie zdobędę, także... najlepiej jakbyśmy unikali siebie nawzajem.
- Skoro tak sprawiasz sprawę, to niech ci będzie.
Czułem się z tym wszystkim źle, ale nie mogłem tego okazać, po prostu nie mogłem.
Potem wyszedłem z pomieszczenia, zgarnąłem swoje rzeczy, rzuciłem "Cześć." na odchodnym i wyszedłem z mieszkania. Czułem, że to był jeden z nielicznych razów, kiedy znów się tu pojawię.

* Perspektywa Katherine. *

Oparłam się ciężko o blat kuchenny. Nie wiem, skąd miałam siłę z nim tak normalnie rozmawiać, kiedy w środku aż mnie skręcało z nerwów.
Nawet nie przypuszczałam, że będzie mi aż tak ciężko widzieć go, a rozmawiać tym bardziej.
Ale nie mogę tego roztrząsać. Muszę iść do przodu, nie zważając na przeszłość i niepewną przyszłość.
- Wszystko w porządku? - spytał Liam.
- Przegrałeś ciągnąc zapałkę?
- Właściwie, to graliśmy w "Kamień, papier, nożyce.", ale fakt faktem przegrałem.
- Przykro mi. - mruknęłam. - Ale pocieszę cię, bo nie musisz się wysilać. Nic mi nie jest. - obraz mi się zamazał. - Naprawdę wszystko jest okey. Mam się dobrze. W końcu, to ja zerwałam, to dlaczego mam się czuć z tym źle? - łza spłynęła mi po policzku i szybko ją wytarłam.
Liam podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Hej. - szepnął. - Będzie lepiej, zobaczysz. Może teraz tak nie myślisz, ale uwierz mi, będzie. Nawet jeśli to ty zerwałaś, to nie zmienia to faktu, że to cię boli. - objął mnie jeszcze mocniej i tak trwaliśmy przez chwilę.
- Dziękuję. - przetarłam twarz dłońmi. - Tego właśnie potrzebowałam. - uśmiechnęłam się delikatnie. - I przepraszam za to moje małe załamanie. Nie miałam tego w planach.
- Tego nikt nie planuje. To po prostu się dzieje. - odwzajemnił uśmiech.
- Coś w tym jest.
- Idziesz? - spytał wskazując na drzwi.
- Tak, zaraz do was przyjdę. Muszę coś jeszcze coś zrobić.
- No to czekamy. - odparł i wyszedł z kuchni.
Postanowiłam dodać zdjęcie na Twittera. Zrobiłam sobie zdjęcie, dodałam opis i tweet zamieszczony. Teraz tylko się tego trzymać.


_____________________________
Kolejny rozdział oddaje w wasze ręce. Nie jestem pewna co mam o nim myśleć, ale mam nadzieję, że wam się podoba.
Przypominam o ankietach , które są na pasku z lewej strony.
W zakładce "Mismatched Couple" znajdziecie moje kolejne. Właśnie pojawił się tam pierwszy rozdział także zapraszam.
Mam do was ogromną prośbę. Piszcie w komentarzach co myślicie o rozdziałach. To dla mnie bardzo ważne i daje motywację do dalszego pisania.

Buziaki. xx
~unromanticgirl

2 komentarze: