piątek, 21 lipca 2017

Szybkie decyzje.

* Perspektywa Katherine. *

* Pięć godzin wcześniej*

Rose Barington (6 lat) - dziewczynka z samolotu
Pozostała godzina do lądowania. Rose, która siedziała obok mnie, radośnie szczebiotała, jak to się cieszy, że mnie poznała.
Starałam się uśmiechać, ale niezbyt mi się to udawało. To co się wydarzyło u rodziców wprawiało mnie w przygnębienie. Wiem, że nie byłam do końca fair, ale matka miała mi zbyt wiele do zarzucenia przez ostatni rok.
Westchnęłam. Postanowiłam skupić się na tym co mówiła Rose.
- ... dlatego właśnie lecę z mamą i babcią do domu. - tłumaczyła.
- Ach, tak. - odparłam. - To skąd jesteś?
- Mieszkam w Londynie, tak jak ty.
- A skąd wiesz gdzie mieszkam? - uśmiechnęłam się do niej.
- No jak to skąd? - oburzyła się. - Przecież jesteś dziewczyną Harry'ego. Wiesz, ja jestem wielką fanką One Direction.
Zaśmiałam się.
- No co?! - pochyliła się do mnie konspiracyjnie. - Nikomu tego nie mów, ale uważam, że Harry jest absolutnie całuśny.
Pokręciłam głową ze śmiechem. Małe dzieci bywają takie zabawne.
- Ja też tak uważam. - i mimowolnie zrobiło mi się trochę smutno.
- Dlaczego jesteś smutna? - spytała Rose.
- Tęsknię za Harrym i chłopakami. - zmieniłam temat. - Byłaś na ich koncercie?
- Niestety nie miałam okazji, ale byłam na podpisywaniu płyt i mam z nimi zdjęcie. No i Liam mnie wtedy przytulił. - wyszczerzyła się do mnie. - A Harry powiedział, ze mam ładne loczki.
- Tak, ma on do nich słabość. - przyznałam.
Jeszcze chwile gadałyśmy o włosach, potem podeszła do nas stewardessa spytała nas czy czegoś nas nie potrzeba. Wzięłam orzeszki ziemne i podzieliłam się nimi z Rose.
Zastanawiałam się co robi teraz Harry.
Zważając na to, że znajdujemy się już w londyńskiej strefie czasowej...
Wyjęłam telefon z torebki i sprawdziłam zegarek. Dochodziła jedenasta. No to u nich jest prawie dwudziesta druga.
Czyli są gdzieś tak w połowie ostatniego koncertu.
Nie wiem kiedy, ale w pewnym momencie zasnęłam. Niestety to był niespokojny sen.
Czułam, że coś jest nie tak.
Przebudziłam się i rozejrzałam się dookoła. Wszyscy siedzieli spokojnie. Czytali gazety, słuchali muzykę lub spali.
Rose, tak ja wcześniej, drzemała na fotelu.
Byliśmy już prawie nad lotniskiem.
Nie wiedziałam co się dzieje, ale intuicja podpowiadała mi, że zaraz się coś wydarzy.
Jakby wiedziona tą myślą, spojrzałam na okno.
To co zobaczyłam napawało mnie strachem.
Silnik samolotu płonął.
Zastanawiałam się co robić, ale miałam kompletną pustkę w głowie.
Zawołałam stewardessę.
Gdy do mnie podeszła, żeby nie wywoływać paniki, wskazałam jej tylko ręką na okno.
Zakryła usta dłonią i szybko poszła do kokpitu.
Nadal patrzyłam w okno.
Co prawda po tej akcji z Igorem, kiedy to prawie mnie zgwałcił, próbowałam się zabić, ale teraz...
Nie miałam powodu do umierania. To jeszcze nie mój czas, do cholery.
- Tu pilot Christopher Harder. Powstała awaria, jeden z silników samolotu płonie. Nie znamy przyczyny awarii, ale spróbujemy bezpiecznie wylądować na lotnisku. Prosimy o zachowanie spokoju i zapięcie pasów.
Tak jak już w życiu bywa. Ludzie robią całkowicie co innego niż im się mówi.
Wszyscy wpadli w panikę. Zapanował kompletny chaos.
Rose, już rozbudzona, trzęsła się ze strachu.
Przytuliłam ją delikatnie.
- Spokojnie Rose. Na pewno bezpiecznie wylądujemy.
- Tak myślisz? - spytała, a dolna warga jej drżała.
- Tak. - dziewczynka rozpłakała się. - Ciiiiiiiii... Już dobrze. Przeżyjemy, zobaczysz.
Ale kiedy silnik wybuchł, nie miałam już takiej pewności.
Jeszcze raz wyjrzałam przez okno, przy okazji zasłaniając widok zapłakanej sześciolatce.
Teraz sama nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale... nie wiem co by było gdybym o tym nie pomyślała.
- Rose rozepnij pasy, proszę.
- Ale pilot kazał zapiąć...
- To nic. - przerwałam jej. - Połóż się na podłodze razem z misiem i moją torebką.
Jeszcze chwile się wahała, a potem rozpięła pasy. Ja także tak zrobiłam.
Położyłam na podłodze torebkę, a Rose na niej misia. Następnie sama się na nim położyła.
Zaraz po niej zrobiłam to samo, tyle że ja przykryłam ją sobą.
Nawet nie wiem, kiedy zamknęłam oczy.
To co się potem działo było istną kakofonią dźwięków i błysków.
Mocno przytuliłam Rose do siebie. Czułam jak się trzęsła.
Ludzie krzyczeli. Wiedziałam że samolot się rozbił.
W pewnym momencie coś runęło prosto na mnie.
Poczułam niewysłowiony ból. Mimowolnie jęknęłam.
Miałam trudności z oddychaniem.
Ledwie mogłam się ruszać.
Otworzyłam powoli oczy.
Byłam przerażona tym, co zobaczyłam.
Wszędzie krew, połamane półki i walające się bagaże.
Obróciłam głowę żeby spojrzeć na nasz fotel.
Był dosłownie w kawałkach, a przez oparcie mojego fotela przechodził metalowy drążek z półki.
Miałam szczęście.
- Rose? Nic ci nie jest? - spytałam drżącym głosem.
- Wszystko w porządku. - odparła.
Poruszyłam się, żeby zbyt mocno nie przygniatać Rose.
Aż krzyknęłam z bólu. Poczułam jak jakaś deska wbiła mi się głęboko w plecy.
Krew wsiąkała w moją bluzkę.
Przelotnie pomyślałam o tym, jaką idiotką jestem, bo zdjęłam skórzaną kurtkę i jej wcześniej z powrotem nie nałożyłam.
Starałam się jasno myśleć, ale z trudem mi to przychodziło.
Nadal słyszałam jęki innych, ale także syreny.
Czułam, że gdzieś niedaleko nas coś płonie.
Znów próbowałam otworzyć oczy, ale nie miałam już siły.
Miałam wrażenie, że zapadałam się w czarną dziurę, a wszystkie dźwięki zaczęły cichnąć.
Ostatnie co pomyślałam, zanim straciłam przytomność, to to jak bardzo kocham Harry'ego.
Potem była już tylko ciemność.

Miałam jeszcze chwilowe przebłyski świadomości.

Ktoś coś do mnie mówił, ale nie rozróżniałam słów.

Jakieś światło mrugało nade mną, ale ja chciałam tylko zasnąć.

Znów ktoś coś mówił.

Potem nie wiem co się działo, bo straciłam przytomność i już jej nie odzyskałam.


_____________________
Wiem, bardzo was zaskoczyłam poprzednim rozdziałem i jestem z tego zadowolona. :P
Ten rozdział ukazuje wypadek od nieco innej strony.
Mam nadzieję, że się podoba.
Kolejny zacznę pisać jak znajdę czas.
Ale dodam go dopiero kiedy pojawi się ponad 20 komentarzy od was.
Wiem, że stać was na to.

Buziaki. :*

~ unromanticgirl

27 komentarzy:

  1. Tak poprzednim rozdziałem zaskoczyłaś mnie bardzo , bardzo !

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkich zaskoczyłaś Józiaa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie to opisałaś !

    OdpowiedzUsuń
  4. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy !

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję , że z Katherine będzie wszystko w porządku !

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod wielkim wrażeniem ... Pozdrawiam ! ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały rozdział , tak jak inne !

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz talent dziewczyno !

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zawsze ciekawie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo , bardzo mi się podoba to opowiadanie ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Takie trochę smutne te dwa ostatnie rozdziały , ale i tak świetne są !

    OdpowiedzUsuń
  12. Katherine wspaniale postąpiła zakrywając sobą malutką Rose ...

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem mega ciekawa co bd z Katherine!

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni ze zdrowiem Kath i czy bd mogła chodzić!
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajny rozdział , naprawdę !

    OdpowiedzUsuń
  16. Zgadzam się z resztą komentarzy... ;p

    OdpowiedzUsuń
  17. Brak mi słów <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Pozdrawiam ;**.

    OdpowiedzUsuń
  19. super! aaa genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten rozdział jest naprawde naprawde świetny szacunek ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie no ja juz nie moge doczekać się kolejnego rozdziału ;p

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział świetny!
    Umiesz zaskakiwać i to ci się chwali przez to chce sie kolejnego rozdziału jak najszybciej !!
    Więc znajdź ten wolny czas i pisz szybko !! <33

    OdpowiedzUsuń