Moje szpilki nareszcie wróciły do łask, Megan zadomowiła się u mnie, a chłopcy postanowili sprzedać swój wspólny dom.
Harry kupił własne mieszkanie, bo nie byłam jeszcze gotowa na to, żeby razem zamieszać. Nie po tym, co się stało w sierpniu. Jednak te wydarzenia pozostawiły na moim sercu jakąś rysę.
Darcy i Zayn kupili wspólne mieszkanie, co, moim zdaniem, było świetnym posunięciem. Louis i Eleanor także zamieszkali razem.
Między Liamem a Danielle działo się coś złego, tylko nie potrafiłam określić co. Lecz kiedy powiadomili mnie, że zerwali ze sobą, miałam wrażenie, jakbym dostałą obuchem w głowę. Bardzo nieprzyjemne uczucie.
Co do Nialla, kiedy chłopcy postanowili sprzedać mieszkanie, chłopak był lekko zdezorientowany i smutny. Widziałam, że nie chciał zamieszkać sam. W końcu zaproponowałam mu, aby zamieszkał u mnie. Był wniebowzięty, czego nie mogłam powiedzieć o Meg. Dlaczego? Bo, że tak powiem, dziewczyna zagięła parol na Pana Horana. Obserwowanie ich było zabawnym doświadczeniem. Megan, za każdym razem, kiedy Niall na nią spojrzał, zaraz paliła cegłę. W ogóle strasznie się wstydziła chłopaków.
Następnego dnia, zaraz po moim powrocie ze szpitala, zrobiliśmy sobie miły wieczór w towarzystwie przyjaciół. Świetnie się bawiliśmy, piliśmy, śmialiśmy się, graliśmy w głupie gry. Taka tam powtórka domówki. Jedynie Meg nie chciała do nas dołączyć. Chodziłam do niej i namawiałam ją, ale powiedziała, że zadowoli się książką. Okey, zostawiłam ją. Półgodziny później swoich sił próbował Hazza. Też nic nie wskórał. Wrócił do nas z kwaśną miną i poduszką w ręku.
- Dostałem poduszką w twarz. - dąsał się. - A byłem naprawdę miły.
- Moje biedactwo. - przytuliłam go. - Zostałeś znokautowany przez młodszą od siebie dziewczynę. - zakpiłam, a reszta wybuchła śmiechem.
- To nie jest śmieszne. - obraził się jeszcze bardziej.
Postanowiliśmy dać sobie spokój i bawić się dalej.
Znowu obściskiwałam się z Hazzą na blacie kuchennym. Jednak, tym razem nikt na mnie przeszkodził. Darcy i Zayn byli zbyt zajęci szukaniem stanika Dar, który, podczas gry w butelkę, dobrze ukryłam. Taa, złośliwa jestem.
* Perspektywa Nialla. *
Impreza trwała w najlepsze, a ona wciąż nie schodziła. Ciekawiło mnie dlaczego. Ewidentnie unikała naszego towarzystwa. Korzystając z chwilowej nieuwagi innych, czmychnąłem na górę. Było tu nieco ciszej. Spod drzwi na końcu korytarza, wydobywała się smuga światła. Zapukałem delikatnie i uchyliłem drzwi. Chwilę później zostałem znokautowany przez książkę.
- O Boże! Przepraszam Niall. Naprawdę nie chciałam. Myślałam, że to znowu był Harry.
- Ładne mi powitanie. - mruknąłem masując policzek. - Ale nic się nie stało. Aż tak bardzo nie ucierpiałem.
- To dobrze. - miała minę jakby naprawdę jej ulżyło. - Jeśli przyszedłeś tu w tym samym celu, co Hazza, to nic tu po tobie. Ja nie zejdę na dół.
- Mogę wejść? - spytałem po prostu.
- Okeeeey. - odparła patrząc na mnie dziwnie.
Pokój był całkiem ładny, urządzony ze smakiem. Mimo że dość często odwiedzałem Katherine, jakoś nigdy nie widziałem tego pokoju.
Pokój Megan. |
- Ładnie tu. - mruknąłem.
- Też tak myślę. - odparła.
Raptem zrobiło się tak jakoś niezręcznie, nie wiedzieliśmy o czym mamy ze sobą rozmawiać. Wtedy zauważyłem zdjęcia poustawiane na półce. Podszedłem bliżej, aby lepiej się im przyjrzeć.
- To twoja mama? - wskazałem na fotografię.
- Tak. Jechałyśmy wtedy na zakupy. To było 2 miesiące przed wypadkiem samochodowym, w którym zginęła. - parzyła na zdjęcie niewidzącym wzrokiem.
- Przykro mi.
- Mnie też jest przykro, ale nie zawsze jest słodko i cudownie. Czasami życie nieźle kopie nas w tyłek. - zamilkła na chwilę. - Najgorsze jest to, że ona jechała wtedy po mnie. Zadzwoniłam do niej, żeby zabrała mnie ze szkoły, bo spóźniłam się na autobus. Padał deszcz, samochód wpadł w poślizg, a ona zginęła na miejscu. Od tamtej pory, nigdy nie jeżdżę samochodem, kiedy pada deszcz.
- A ty czujesz się winna? - spytałem, jednocześnie podchodząc do niej i próbując ją przytulić, lecz ona się ode mnie odsunęła.
- A kto by się nie czuł?! Z własnej głupoty, spóźniłam się na ten cholerny autobus, a moja matka teraz nie żyje. - westchnęła i potrząsnęłam głową, jakby odganiała niechciane myśli. - Po co ja ci to w ogóle opowiadam.
- Nie wiem, ale cieszę się, że mi to powiedziałaś.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się nieśmiało, po czym podeszła do łóżka, usiadła na nim, opierając się o ścianę i poklepała miejsce obok siebie.
Spędziliśmy sporo czasu na rozmowie o mniej lub bardziej błahych sprawach.
*Tymczasem gdzieś w mieszkaniu Katherine.*
- Zayn, do cholery, gdzie jest ten stanik!
- Nie wiem, ale bez niego też dobrze wyglądasz. Mmm... bardzo seksownie.
- Ty byś tylko o jednym myślał. - pokręciła głową, rozglądając się po mieszkaniu. - Nie mam zamiaru mieć obwisłych piersi, więc do cholery jasnej, pomóż mi go znaleźć.
- No już nie wściekaj się tak. Na pewno go zaraz znajdziemy.
- Ona zrobiła to celowo. Za każdy raz, kiedy jej przerwałam.
- Trzeba przyznać trochę tego było. Też bym się wkurwił. - przyznał z namysłem. - Jest dobrze, a nawet cudownie, a tu raptem czar pryska, bo ktoś ci przerywa. Nie fajnie.
- A ciebie co zebrało na refleksje.
- No bo, w sumie, to my dawno to robiliśmy. - zrobił niewinną minę.
- Nie przesadzaj, Malik. Wcale nie tak dawno.- Dla mnie 2 tygodnie, to jednak dawno. - rzucił mi znaczące spojrzenie.
- Zaczynam się martwić, że ciebie interesuje tylko sfera fizyczna naszego związku.
- Nie gadaj bzdur. Dobry seks, to tylko bonus. Liczysz się ty.
Darcy lekko się zarumieniła. Przemierzali kolejny pokój gościnny, w poszukiwaniu stanika.
- Kochasz ty mnie jeszcze? - spytała dziewczyna spoglądając niepewnie na Mulata, delikatnie marszcząc przy tym czoło.
- Oczywiście, że tak. Jestem cały twój. - uśmiechnął się, gładząc policzek Darcy.
- A mógłbyś mi to udowodnić? - spytała lekko przygryzając wargę, co skierowało jego wzrok na jej usta.
Zayn wziął dziewczynę w ramiona, a następnie położył ją na łóżku. Jego głowa nalazła się w zagłębieniu między barkiem a szyją, po czym zaczął je delikatnie całować, skubać zębami i lizać. Jego gorący oddech zbliżył się do jej ucha.
- Mam dalej udowadniać? - spytał, przygryzając płatek ucha, co wywołało jej jęk rozkoszy.
- Tak, Panie Malik. - odpowiedziała z prostotą, rozkoszując się słodkimi torturami.
Ich ubrania powoli lądowały na podłodze. Każdy ich dotyk przepełniony był miłością, a także chęcią zadowolenia partnera. Postronny obserwator mógł uznać ich zbliżenie za zwykłe zaspokojenie niekontrolowanej chuci, ale jeśli przyjrzysz się głębiej, zauważasz, że po powłoką niesłabnącego erotyzmu, kryła się tkliwość, delikatność, czułość, a przede wszystkim obezwładniająca miłość.
________________________
Po dość długiej przerwie, pojawił się kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba.
Nie mam pojęcia, kiedy dodam kolejny, także cierpliwości.
Buziaki. xx
~ unromanticgirl
Fajny ;)
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi sie znaleźć czas na przeczytanie ! I jak zawsze świetnie nic dodać nic ująć <3
OdpowiedzUsuń