wtorek, 15 stycznia 2013

Demony przeszłości.

Spojrzałam na zegar na desce rozdzielczej mojego samochodu. Była 10:12. Dwie godziny temu wyjechaliśmy z Warszawy i jechaliśmy w kierunku Hrubieszowa, Harry spał na fotelu pasażera, a ja prowadziłam, co dawało sporo czasu na rozmyślania. Ciekawiło mnie, co robią chłopaki w Londynie. Czy już wstali? Jedzą śniadanie? Stawiałabym na to, że jeszcze śpią. Darcy zapewne zaparzyła sobie kawę z mlekiem, wzięła ją, a także szkicownik z przyborami do malowania i poszła na balkon malować, a Michael pewnie był na spacerze z psem. W końcu była niedziela.
Czas płynął, a droga do domu rodziców niemiłosiernie mi się dłużyła. Zniecierpliwiona bębniłam palcami w kierownicę. Nagle zadzwonił mój telefon. Włączyłam słuchawkę Bluetooth i odebrałam. To co po chwili usłyszałam trochę zbiło mnie z pantałyku, ale zarazem rozbawiło. Tylko jedna osoba mogła robić mi takie głupie kawały - Alan.
- Braciszku, wiem, że lubisz pornosy, ale nie wiedziałam, że gustujesz w tych brazylijskich. - powiedziałam do słuchawki.
Ktoś obok mnie zakaszlał, zerknęłam w bok i zauważyłam, że Hazza już nie śpi, za to gapi się na mnie z mieszaniną konsternacji, rozbawienia i zainteresowania.
- To telenowela brazylijska, wariatko. - powiedział obrażony Al. - Ja ci dam pornosy, ty już nie masz co oglądać.
- Ale zabawne. Normalnie urzekła mnie twoja historia. - odparłam robiąc głupią minę. - Dzwonisz w konkretnej sprawie czy tylko... chciałeś mi prawić morały. Bo jeśli to drugie, to chyba się rozłączę, akurat prowadzę samochód.
- A gdzie jedziesz?
- Tam, gdzie wolę jeździć nadzwyczaj rzadko.
- Do rodziców.
- A jak. Będę na tyle uprzejma, że pokażę moją drugą połowę.
- Już to widzę, tata go raczej polubi, skoro ja go polubiłem, ale mama... to raczej wątpię. Ona lubiła tego twojego ostatniego fircyka, co okazał się takim palantem, że miałem ochotę mu urwać głowę. - mruknął rozgniewany.
- Musisz do tego wracać? - spytałam. - Było minęło, a mama go nie znała od tamtej strony.
- Jak chciałem jej powiedzieć prawdę, to wzbraniałaś się przed tym jak szalona.
- Nie potrzebuję jej współczucia. Zapewne powiedziałaby, że chłopcy też mają swoje potrzeby.
- Ale ten palant próbował cię zgwałcić i to w naszym domu! - przerwałam mu.
- Ale do tego nie doszło, bo w porę wróciłeś do domu i usłyszałeś moje krzyki. Moglibyśmy zmienić temat? Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Dobra. Przyjedziesz potem do mnie? Stęskniłem trochę się za tobą, siostra.
- Wydaje mi się, że tak. - z ulgą przyjęłam zmianę tematu. - Mamy w planach Stany, zaraz po Polsce, więc zapewne cię odwiedzimy. Muszę koniecznie pójść do cukierni Carlo'a i kupić sobie cannoli.
- To ty przyjeżdżasz tylko do cukierni? Czy może do mnie? Bo sam już nie wiem. Zawsze przed twoim przyjazdem słyszę to samo: "Muszę odwiedzić Buddy'ego i kupić u niego coś słodkiego".
- Nie no straszne. - zaśmiałam się. - Alan zazdrosny o słodycze. Miło się z tobą gada braciszku, ale jestem już na wjeździe do Hrubieszowa, także sam wiesz.
- Okej, ale masz przyjechać na kilka dni, bo i tak rzadko cię widzę.
- Nie ma sprawy. Pa.
- Pa. - odpowiedział i zdjęłam słuchawkę.
- O co mu chodziło? - spytał Harry.
- A o którą część rozmowy się pytasz?
- O te krzyki.
Westchnęłam.
- Opowiem ci o tym, ale, błagam cię, nie teraz. To jest dla mnie trudny temat. Zbyt bolesny.
Wziął moją prawą rękę, ścisnął mocno i pocałował.
- Wszystko będzie dobrze. - stwierdził.
- Mam taką nadzieję.
Pół godziny później byliśmy na osiedlu, zaparkowałam samochód przy krawężniku i wysiadłam z niego.
Wyjęłam telefon i zrobiłam zdjęcie, i po chwili, dodałam je na Twittera.


- To tutaj mieszkałaś? - spytał Harry.
- Przez większość czasu.
- Ładnie tu.
- Owszem, ale nie zagaduj mnie. Idziemy. - wzięłam go za rękę, pocałowałam delikatnie w policzek i poszłam z nim do domu.
Po cichu weszliśmy przez otwarte drzwi. Papa siedział w kuchni, tyłem do mnie, zawzięcie pracując przy laptopie, co chwila przeglądając jakieś papiery. Cały on. Gestem nakazałam Hazzie być cicho, a sama powoli podeszłam do taty i zakryłam mu oczy.
- Margaret nie wygłupiaj się. - mruknął.
- Bo co mi zrobisz? - spytałam przekornie.
- Katherine?! Co ty tu robisz?
Zabrałam ręce z jego twarzy i mocno objęłam go za szyję.
- A tak, stęskniłam się za papą.
- Uważaj, bo uwierzę. - odparł i odwrócił się do mnie. - Niech no ci się przyjrzę. Wyglądasz przepięknie. - spojrzał za mnie. - A kto to?
- Nie udawaj, że nie wiesz, papo. - uśmiechnęłam się do taty i spojrzałam na Loczka. - Chodź, tata chce cię poznać.
Hazza powoli i niepewnie podszedł do mnie.
- Harry, to jest mój tata - Anthony Glass. Papo, to mój chłopak - Harry Styles.
- Miło mi pana poznać. - powiedział i uścisnął jego dłoń.
- Wzajemnie. - odparł papa i odwzajemnił uścisk.
- Dobra, konwenansom stało się zadość. Gdzie jest Gabbe?
- Pewnie leży na materacu w basenie. Strasznie mu gorąco. - głos ojca ociekał ironią.
- Powiedz mi, że on sam rozłożył ten basen. - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Ależ owszem. - stwierdził z rozbawieniem.
- Muszę zapisać to w kalendarzu. - zaśmiałam się.
- Na długo przyjechaliście?
- Nie wiem.  Jesteśmy chyba tylko na kilka dni, bo mamy zamiar odwiedzić Alana i może jeszcze pojechać na Florydę, później Irlandia. - zastanowiłam się przez chwilę. - Będziemy tu chyba tak ze trzy, góra cztery dni.
- To dobrze. - uśmiechnął się promiennie. - To dobrze.

______________________
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Jak przeczytaliście, to komentujcie, to dla mnie bardzo ważne. Kolejny rozdział postaram się dodać niedługo, bo póki wena jest, trzeba pisać. :D

Buziaki. :*

~ unromanticgirl

2 komentarze:

  1. Ale króciutki, ale i tak super :) jestę pisarzę ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam dzisiaj wszystko i ciągle mi mało .:D
    Świetnie piszesz. :D .
    Czekam na kolejny!. x

    Zapraszam do mnie: http://this-pain-is-too-real.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń