niedziela, 25 listopada 2012

Nicea.


"Nicea,  5 sierpnia 2012r.
Podziwiamy sobie widoki. :D Fotka jeszcze z Paryża. Obecnie jesteśmy w Nicei. Widoki są po prostu nieziemskie. Nowa opalenizna się produkuje, także jest okej. Wracając do Paryża. Zostaliśmy bardzo mile zaskoczeni z Harrym przez tamtejsze fanki. Obyło się pisków i innych dziwacznych szaleństw. W ogóle pełna kultura. Także mają duży plus u mnie. Jakie mamy plany na dziś? Ja będę się prawdopodobnie opalać, ale znając Hazzę nic z tego nie będzie. Kolejna notka jak zmienimy miejsce pobytu. Buziaki. :*"

- Ty przyjechałaś na wakacje, czy romansować z laptopem?
- No pewnie, że to drugie.
- Jesteś niemożliwa.
- I?
- Kocham cię. 
- Aha.
- Nie zapomniałaś o czymś? 
- Je t'aime. - uśmiechnęłam się do laptopa.
- To było do mnie czy do laptopa? - spytał Harry.
- Sam wybierz. - mruknęłam.
- Okeeej. To gdzie idziemy?
- Na plażę. 
- To się zbieraj.
- Tak jest agencie Loczek. - zaśmiałam się i zamknęłam laptopa.
- Widziałeś moją kosmetyczkę?
- Po co ci makijaż na plaży?
- Żebyś się pytał. - przerwałam na chwilę poszukiwania. - Ty masz go zamiar zmyć? 
- Może. - odparł niewinnie.
W końcu znalazłam to co szukałam i poszłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się na umywalce. Spojrzałam przelotnie w lustro i zaczęłam grzebać w kosmetyczce. Przecież musi tu być, pomyślałam. Jest. Wyjęłam małą fiolkę, wysypałam z niej dwie tabletki, wzięłam je do ust i popiłam wodą. Od razu lepiej.Szybko schowałam fiolkę na samo dno kosmetyczki i dla niepoznaki pociągnęłam rzęsy tuszem wodoodpornym, a usta błyszczykiem. 
- Już?!
- Tak. -powiedziałam wychodząc z łazienki. 
Jakieś 20 minut później byliśmy na plaży. Zdjęłam spodenki i bokserkę, a potem położyłam się na leżaku i zaczęłam się opalać, a Harry poszedł popływać. Jednak, tak jak przewidywałam, nie było mi dane się poopalać. Po zaledwie 15 minutach pojawił się Hazza i  ochlapał mnie wodą. Zaraz potem złapał w pasie i zaciągnął mnie do wody. Moje wyrywanie się i protesty nic nie dały. Kiedy byłam już cała mokra, dopiero był usatysfakcjonowany. Milusio. Żeby nie być mu dłużna, też zaczęłam go ochlapywać. Chwilę później leżeliśmy na mokrym piasku i śmialiśmy się wniebogłosy. Z boku musiało to wyglądać przekomicznie. Ludzie przystawali i przyglądali się nam, śmiejąc się z naszych wygłupów, a ci co nas rozpoznali robili nam zdjęcia lub nagrywali, ale nie byli nachalni.
- Może wystarczy już tego widowiska? - spytałam.
- Czy ja wiem? Świetnie się bawię. - odparł Harry.
- Ja też, ale  robi się trochę niezręcznie, kiedy się tak gapią.
Loczek rozejrzał się dookoła.
- Faktycznie. - wyciągnął w moją stronę rękę. - Pani pozwoli.
Zaśmiałam się. 
- Cóż za kurtuazja. - chwyciłam jego dłoń. - Ależ oczywiście, panie Styles.
Trzymając się za ręce poszliśmy zabrać nasze rzeczy z leżaków i skierowaliśmy się do baru. 
Harry zamówił piwo, a ja szklankę soku pomarańczowego. Ledwo upiłam łyk soku, kiedy zadzwonił mój telefon. Patrząc na wyświetlacz, mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Witaj przystojny Irlandczyku. Jak sobie radzicie beze mnie? - spojrzałam na Harry'ego, który udawał, że się obraził.
- Jak na razie, dobrze. Tylko pół domu zdemolowaliśmy, ale jeszcze nie skończyliśmy, także do końca sierpnia na pewno się wyrobimy.
- Hmm... świetnie. Tylko zostawcie w spokoju moje łóżko, żebym miała na czym spać.
- Czy ja wiem... Liam stwierdził, że z niego niezła trampolina.
- Też to zauważyłam. - odparłam. - Czekaj, powiedziałeś Liam?
- No tak.
- A ja myślałam, że to taki porządny i odpowiedzialny facet. - westchnęłam. - Nic wam nie można zostawić, bo zaraz rozwalicie. Jak wrócę, wszystko ma być w całości, bo jak nie, to będziecie tego żałować do końca życia.
- Co nam zrobisz? - powiedział przerażonym głosem.
- Nie powiem, bo to tajemnica państwowa. - zaśmiałam się co popsuło mój efekt grozy. - Dzwonisz w jakimś konkretnym celu?- spytałam go i napiłam się trochę soku.
- No stęskniłem się trochę za wami. Poza tym w Londynie jest strasznie nudno. Louis z Eleanor pojechali do Doncaster. Jutro wraca Zayn z Darcy, ale tylko na dzień lub dwa, bo zaraz jadą do Bradford. 
- Słyszałam. - odparłam.
- A Liam z Danielle gruchają sobie jak dwa gołąbki, także siedzę sobie sam w mieszkaniu i nawet nie mam z kim pogadać. - zakończył smutno.
- Mój ty biedaku, a Josh gdzie jest? 
- U rodziców.
- To jedź do Mullingar. Pod koniec sierpnia na pewno tam przyjedziemy. 
- Możliwe, że  tak zrobię. To gdzie teraz jesteście?
- W Nicei. 
- Ale wam fajnie. Dobra będę kończył. Pozdrów Harry'ego.
- Trzymaj się. Pa, Nialler. - rozłączyłam się.
Schowałam telefon do torebki i spojrzałam na Harry'ego, który zdążył już zamówić drugie piwo.
- Masz pozdrowienia od Horanka. Biedak, siedzi sam i się nudzi. - westchnęłam. - Sam jeden w otoczeniu tylu szczęśliwych par. - pokręciłam głową. - Muszę mu koniecznie znaleźć dziewczynę. - mruknęłam sama do siebie.
- Nie martw się tak o niego. Poradzi sobie. Jest dorosłym facetem i na pewno na sobie redę.
- Za to ty nie jesteś dorosły i potrzebujesz mojej stałej opieki. - pokazałam mu język.
- Tego nie powiedziałem. - odparł urażony.
- Koniec tematu. Jestem głodna. Chodźmy coś zjeść.
Wstałam z krzesła i pociągnęłam Loczka za sobą.
- A na co masz ochotę? - spytał Hazza.
- Jeszcze nie wiem. Może kebab?
- Niech będzie kebab.
Dwadzieścia minut później jedliśmy kebab w jednej z plażowych restauracji.
- Długo tu jeszcze zostajemy, Katherine?
- Nie wiem, możliwe, że jeszcze tak z dwa góra trzy dni.
- Za blada jesteś? - zaśmiał się.
- Owszem. W Londynie nie ma tyle słońca co tutaj, ale i on ma swoje uroki.
- Na przykład?
- Mam wymieniać po kolei? Od A do Z?
- Może lepiej nie, bo zajmie ci to z godzinę jak nie dwie.
- Ma się do tego smykałkę.
- To zostań negocjatorem handlowym.
- Negocjacje to bardzo nudne zajęcie.
- Próbowałaś?
- Tak. Kiedy miałam 16 lat, przyjechałam do dziadka na wakacje. Któregoś wieczoru, wziął mnie do swojego gabinetu. Siedzieliśmy przed kominkiem i rozmawialiśmy o wszystkim, Dziadek chciał wiedzieć co bym chciała robić w przyszłości. Odpowiedziałam, że nie wiem. Też zaproponował negocjacje handlowe. Powiedział, że jeśli jego przekonam, to przekonam każdego. Podał mi scenariusz. Jest właścicielem sieci hoteli i mam go przekonać do zakupu kolejnego hotelu.
- I?
- Dziadek był trudnym przeciwnikiem. Na każdy twój argument znajdował kontrargument. To było jak partyjka szachów, wykonasz ruch, a on za każdym razem stawia cię w szachu. - przełknęłam trochę kebabu. - Rozmowa trwała godzinę. Wyczerpały mi się wszystkie pomysły. W końcu porównałam hotelarstwo do hodowania kwiatów. Tylko dobry ogrodnik wyhoduje piękne kwiaty. Nowy hotel jest jak nasionka nieznanej rośliny. Jest pewnie ryzyko, że roślinka nie urośnie, ale tylko żmudna praca daje efekty.
- Co ci odpowiedział?
- Że się zastanowi.
- Tylko tyle?
- Yhy. - uśmiechnęłam się. - Koniec historii. Zresztą co innego mnie pasjonuje.
- Muzyka. - odparł z prostotą.
- Owszem, ale koniec gadania o mnie. Co powiesz na to, żebyśmy wrócili do hotelu, przebrali się i poszli zwiedzać miasto.
- Skoro chcesz. Chociaż ja bym chętnie poprzestał na hotelu.
- Świntuch, Myślisz tylko o jednym.
- Jestem facetem, więc nie dziw mi się. Poza tym wyglądasz kusząco w tym kusym bikini.
- Nimfoman. - powiedziałam, kiedy szliśmy w stronę hotelu.
- Z ciebie jest. - odparł, obejmując mnie w talii.
- Wypraszam sobie. Z tobą nie da się rozmawiać.
- Ze mną?
- No chyba, że chodzę z jakimś innym Harrym.
- Pewnie tak. - zaśmiał się, ale zaraz skrzywił się, kiedy dostał kuksańca w żebra.
- To bolało. - poskarżył się.
- Też cię kocham. - odparłam i otworzyłam drzwi do naszego pokoju.
Harry, gdy tylko przekroczył próg pokoju, od razu padł na łóżko, a ja poszłam się przebrać. Przetrząsałam całą walizkę, w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego, ale niczego takiego nie znalazłam. Jęknęłam.
- Nie mam się w co ubrać. - powiedziałam.
- Walizka pęka w szwach, a ty nie masz się w co ubrać. Zrób mi przysługę i najlepiej chudź nago. 
Padłam na fotel.
- A ty zrób mi przysługę i się nie nie odzywaj.
- Okej, ale nie miej do mnie pretensji, że ci nie odpowiadam.
- Spoko, nie ma problemu.
Przez 15 minut siedzieliśmy w ciszy. Potem zaczęłam gadać coś bez ładu i składu po polsku.
- O czym ty nawijasz, Katherine?
- ... krzesło się przewrócił, matka wpadła w szał, - zaczerpnęłam tchu. - a ja stałam i śmiała się jak durna. - spojrzałam na Loczka. - Ty się ponoć miałeś się nie odzywać.
- Trudno siedzieć cicho, Kath, kiedy ty trajkoczesz jak katarynka i to jeszcze nie wiadomo o czym.
- Czy ty właśnie mnie nazwałeś katarynką?
- Tak.
- Hmm... gdzie jet moja prostownica? - stukałam palcem wskazującym w brodę.
- Nie zrobisz tego. - powiedział wstając z łóżka.
Zaśmiałam się i rzuciłam w kierunku walizki. Ledwo ją dotknęłam, Harry złapał mnie w pasie i zaciągnął do łazienki. Tam wylądowałam pod prysznicem, gdzie zostałam oblana ciepłą wodą. Piszczałam, śmiałam się i wyrywałam, ale nie miałam szans na ucieczkę, no chyba, że kopnę go w kroczę, ale wolałam tego nie próbować. Poza tym to nie honorowe.
- Co ty robisz? - spytałam.
- Zmywam głupie pomysły jakie masz w głowie.
Pokręciłam tylko głową na jego pokrętną logikę i wciągnęłam go pod prysznic. Opierając się o ścianę przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam go, raz skubiąc delikatnie dolną wargę, żeby zaraz pogłębić pocałunek.
- To też jest głupi pomysł. - uśmiechnęłam się do niego w strugach wody spływających po nas.
Hazza zaprzeczył i mocniej wpił się w moje usta, jedną rękę oparł na karku, a drugą gładził delikatnie, acz z niewielką zaborczości, biodro. Mmm... uwielbiam takie sytuacje.

______________________
Cześć. Oddaje w wasze ręce kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Kolejny nie wiem kiedy. Postaram się ja najszybciej. Niedługo pojawi się nowa postać, także kto ciekawy to cierpliwie czeka, bo naprawdę warto. 
Naprawdę zależy mi na waszej opinii i na tym, żebyście czytali moje opowiadanie. Gdybym nie miała tyle nauki, z pewnością dodawałabym rozdziały częściej.

Buziaki. :*

~ unromanticgirl

4 komentarze: